środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 1.


         Hermiona Granger, przeciętna nastolatka mieszkająca w Wielkiej Brytanii. Burza brąz włosów na głowie, oczy równie brązowe jak włosy. Miała trójkę oddanych przyjaciół: Harry Potter, Ronald Weasley i Ginewra Weasley. Mieszkała z rodzicami w małym, jednorodzinnym domku.
         Mogłoby się wydawać, że jest rzeczywiście jest normalną nastolatką gdyby nie pewny fakt... że była czarownicą. Nie tylko ona była inna. Jej przyjaciele również. Poznali się w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. I oczywiście została prefektem naczelnym.
         Jedyne czego jej brakowało to brak miłości. Swoich przyjaciół kochała, owszem, ale jak rodzeństwo. Jej ideał musiał być blondynem, wysokim blondynem o szarych, ewentualnie niebieskich oczach. W Hogwarcie dotąd nie poznała żadnego chłopaka godnego uwagi, a jest już na siódmym roku.
-Hermiono, pobudka! Zaraz spóźnisz się na pociąg! –zawołała jej mama.
         Miona wstała, wzięła kosmetyki i poszła do łazienki. Ubrała się, uczesała włosy w koński ogon. Pomalowała rzęsy, usta musnęła błyszczykiem. Zeszła na śniadanie. Przy stole czekali na nią rodzice. Mama nałożyła jej ogromną porcję jajecznicy. Po skończonym śniadaniu ojciec zapytał:
-Spakowana? –Hermiona kiwnęła głową. –No to jedziemy. Podwiozę cię na peron i pojadę do pracy.
         Mionka weszła na górę po walizki i już była na dole.
-Kochana! Będę strasznie tęsknić!- przytuliła dziewczynę tak mocno, że dech zaparło jej w piersiach.- I w tym roku zaproś swoich przyjaciół na święta. Już nie wytrzymam kolejnych świąt bez ciebie. – I popłakała się.
-Oj, mamo…- przytuliła matkę.
-Hermiono, spóźnimy się! –zawołał ojciec.
         I rzeczywiście. Gdy Hermiona spojrzała na zegarek było już za dwadzieścia jedenasta. Dzięki Bogu, miała tylko piętnaście minut jazdy z domu na stacje King ’s Cross. Jaki będzie ten nowy rok? Może coś się zmieni? Nie będzie tak nudno? Myślała w czasie jazdy.
         Gdy dotarli na stację, Hermiona pożegnała się z ojcem i przeszła przez barierkę pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym. Po drugiej stronie stało dwoje płomiennorudych dzieciaków.
-Ron! Ginny! –krzyknęła Hermiona.
         Odwrócili się oboje jak na komendę.
-Mionka! –wrzasnęła Ginny i rzuciła się na dziewczynę.
         Uściskały się. Tak dawno się nie widziały. Podeszła do Rona, przytuliła i pocałowała w policzek, a chłopak spłonął rumieńcem.
-Granger! Szlama i zdrajca krwi! Cóż za doborowa para. –rzucił Dracon Malfoy przechodząc właśnie obok nich. Jak zwykle z obstawą.
-Oj, nażryj się siana, Malfoy. –warknęła Ginny, a Miona i Ron parsknęli śmiechem.
-Gdzie jest Harry? –zapytała brązowowłosa.
         Ron rozejrzał się najpierw w prawo, później w lewo.
-Tam jest! –wskazał palcem na barierkę z której właśnie wychodził Harry.
         Wyglądał jakoś inaczej. Włosy miał krótsze i jakby ciemniejsze (jeśli to mogło być jeszcze możliwe). Na sobie miał koszulkę w kratkę, w różnych odcieniach zieleni i jeansy. Harry rozejrzał się (zapewne szukając swoich przyjaciół), dostrzegł ich wśród tłumu i podbiegł do nich.
-Witaj Hermiono! Siemaszko Ron! Hej Ginny! –przywitał się w każdym.
         Jego zachowanie było jakieś...dziwne. Nerwowo przygładzał włosy, rozglądał się po przechodniach. Ron widząc jego zachowanie parsknął śmiechem, Ginny wyglądała na lekko skrępowaną.
-Harry, nic ci nie jest?
-Nie...eee...a czemu pytasz? Źle wyglądam?
-Nie nic...tak tylko pytam...
         I ruszyli w stronę pociągu. Ginny, Ron i Harry poszli w stronę pustego przedziału, a Hermiona ruszyła do przedziału prefektów. Po wysłuchaniu nudnego przemówienia, jak to mają zachowywać się w Hogwarcie, że mogą odejmować i dodawać punkty. Była sama jako prefekt naczelny, drugiego brakowało. Ruszyła szukać swoich przyjaciół.
-Jesteś już! –ucieszyła się Ginny.- Co tak szybko? Kto jest drugim prefektem?
-Nie wiem. Nie było go. –odpowiedziała.-Mam nadzieję, że będzie jakiś rozgarnięty.
         Ron zachichotał.
-Pójdę poszukać wózka z przekąskami. Kiszki mi marsza grają. –powiedział rudzielec.
         Harry wymamrotał coś, że chce się przejść i wyszedł. W przedziale zostały tylko Miona i Ginny. Dawno nie plotkowały, więc teraz gdy mają wolny przedział, czemu by tego czasu nie nadrobić?
-Nie wiesz, może co się dzieje z Harrym?
-Nie bardzo. Był u nas na wakacjach, ale też się bardzo dziwnie zachowywał. Dwa razy dziennie wysyłał Hedwigę. – odpowiedziała ruda.
-Nie wiesz do kogo pisał?
-Nie.
         Przez chwilę obie myślały intensywnie, cóż się mogło stać z Harrym. Do przedziału weszła Luna Lovegood i Neville Longbottom. Luna miała na włosach coś w rodzaju kwiatka o pomarańczowych płatkach.
-Hej Luna! Cześć Neville! Jak tam wakacje? –zapytała przyjaźnie Ginny.
-Fajnie, chociaż babcia zrzędziła, że za często wysyłam jej sowę, bo budzi ją w nocy.
-Och, tak. Sówka twojej babci jest bardzo słodka, ale chyba zauważyłam u niej chorobę Zwiędłych Skrzydeł. –opowiedziała wesoło Luna.
         Hermiona, Ginny i Neville wymienili znaczące spojrzenia.
-Neville, a gdzie tak często wysyłałeś sowę swojej babci? –zapytała Hermiona.
         Policzki Neville’a nabrały purpurowej barwy. Wymamrotał coś, co brzmiało jak „no bo tego”, „pisałem z nią”.
-Oj, bo Neville jest moim chłopakiem. Zaczęliśmy chodzić na początku wakacji, nie wiedziałyście? –Luna była wyraźnie zdziwiona.
-Gratulujemy! –krzyknęły Ginny i Hermiona.
-Wiecie co, ja chyba pójdę poszukać Rona. Też trochę zgłodniałam. –powiedziała po chwili Hermiona. Rzeczywiście z brzuchu czuła już pustkę.
-Okey.
         Szła wzdłuż korytarza. Mijała właśnie przedział Krukonów, gdy spostrzegła, że pod drzwiami jednego z nich klęczy Harry.
-Harry? Co ty tu do diabła odpierdzielasz? –zapytała szeptem.
-Hermiona?! –wstał natychmiast. Wyglądał na lekko zmieszanego. –A ty co tu robisz?
-Idę szukać Rona. Dlaczego klęczysz pod przedziałem Krukonów?
         Nie odpowiedział od razu.
-No...potknąłem się, i tyle...
-Ach, tak...pewnie. –uśmiechnęła i poszła dalej. Jeszcze na chwilę się obróciła i zobaczyła, że jej przyjaciel zerka tęsknie na przedział i ruszył w kierunku swojego przedziału.
         Hermiona mruknęła coś „jak dzieci, zostawić ich na chwilę samych...” i szła dalej. Jeden przedział był otwarty, a w nim siedział Malfoy, Zabini, Crabbe i Goyle. Nie chciała podsłuchiwać, ale jak sobie później tłumaczyła „tak jakoś wyszło”.
-...wale te całe obowiązki prefekta naczelnego –dwa ostatnie słowa powiedział z dumą w głosie, której nawet Hermiona by się nie powstydziła.- Granger jest druga...odwali na mnie brudną robotę...to nawet do niej pasuje, brudna krew...
         Hermiona śmiało ruszyła dalej, nie zważając na niemiłe uwagi grupy Ślizgonów.
         Nagle natknęła się na przedział, prawie pusty, w którym siedziała Lavender Brown i... Ronald Weasley. Lavender siedziała u niego na kolanach, a Ron całował ją po szyi. Dziewczyna chyba szepnęła Ronowi, że za drzwiami stoi Miona, bo ten automatycznie się odwrócił. Mionka tylko uśmiechnęła się w ten sam sposób co wtedy gdy zobaczyła Harry’ego i ruszyła w stronę powrotną nie szukając już wózka z jedzeniem.
--------------*---------*------------*--------------*-------------*

        
W Wordcie wydawał się dłuższy. Następny rozdział będzie mejbi... jutro :)

4 komentarze:

  1. jeśli możesz, zmień czcionkę, tego co jest napisane pochyłym pismem, nie da siię rozczytać. tak poza tym, to czekam na nowy rozdział ;D zapraszam: http://story-by-ami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rozdział. Proszę, zmień styl czcionki i rozmiar (o jakieś 2 większe powinno być pismo), bo czasem się rozczytać nie można.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ;d Dopiero zaczęłam czytać i spodobało mi się, aż mnie natchnęło do napisania opowiadania nie związanego z HP ale magicznego xd Lecę czytać dalej ;)

    Zapraszam też do mnie: http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem fajnie się zapowiada ;) lecę dalej xD

    OdpowiedzUsuń