Hermiona Granger,
przeciętna nastolatka mieszkająca w Wielkiej Brytanii. Burza brąz włosów na
głowie, oczy równie brązowe jak włosy. Miała trójkę oddanych przyjaciół: Harry
Potter, Ronald Weasley i Ginewra Weasley. Mieszkała z rodzicami w małym,
jednorodzinnym domku.
Mogłoby się wydawać, że jest
rzeczywiście jest normalną nastolatką gdyby nie pewny fakt... że była
czarownicą. Nie tylko ona była inna. Jej przyjaciele również. Poznali się w
Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. I oczywiście została prefektem
naczelnym.
Jedyne czego jej brakowało to brak
miłości. Swoich przyjaciół kochała, owszem, ale jak rodzeństwo. Jej ideał
musiał być blondynem, wysokim blondynem o szarych, ewentualnie niebieskich
oczach. W Hogwarcie dotąd nie poznała żadnego chłopaka godnego uwagi, a jest już
na siódmym roku.
-Hermiono,
pobudka! Zaraz spóźnisz się na pociąg! –zawołała jej mama.
Miona wstała, wzięła kosmetyki i poszła
do łazienki. Ubrała się, uczesała włosy w koński ogon. Pomalowała rzęsy, usta
musnęła błyszczykiem. Zeszła na śniadanie. Przy stole czekali na nią rodzice.
Mama nałożyła jej ogromną porcję jajecznicy. Po skończonym śniadaniu ojciec
zapytał:
-Spakowana?
–Hermiona kiwnęła głową. –No to jedziemy. Podwiozę cię na peron i pojadę do
pracy.
Mionka weszła na górę po walizki i już
była na dole.
-Kochana! Będę
strasznie tęsknić!- przytuliła dziewczynę tak mocno, że dech zaparło jej w
piersiach.- I w tym roku zaproś swoich przyjaciół na święta. Już nie wytrzymam
kolejnych świąt bez ciebie. – I popłakała się.
-Oj, mamo…-
przytuliła matkę.
-Hermiono,
spóźnimy się! –zawołał ojciec.
I rzeczywiście. Gdy Hermiona spojrzała
na zegarek było już za dwadzieścia jedenasta. Dzięki Bogu, miała tylko
piętnaście minut jazdy z domu na stacje King ’s Cross. Jaki będzie ten nowy rok? Może coś się zmieni? Nie będzie tak nudno? Myślała
w czasie jazdy.
Gdy dotarli na stację, Hermiona
pożegnała się z ojcem i przeszła przez barierkę pomiędzy peronem dziewiątym a
dziesiątym. Po drugiej stronie stało dwoje płomiennorudych dzieciaków.
-Ron! Ginny!
–krzyknęła Hermiona.
Odwrócili się oboje jak na komendę.
-Mionka!
–wrzasnęła Ginny i rzuciła się na dziewczynę.
Uściskały się. Tak dawno się nie
widziały. Podeszła do Rona, przytuliła i pocałowała w policzek, a chłopak
spłonął rumieńcem.
-Granger! Szlama
i zdrajca krwi! Cóż za doborowa para. –rzucił Dracon Malfoy przechodząc właśnie
obok nich. Jak zwykle z obstawą.
-Oj, nażryj się
siana, Malfoy. –warknęła Ginny, a Miona i Ron parsknęli śmiechem.
-Gdzie jest
Harry? –zapytała brązowowłosa.
Ron rozejrzał się najpierw w prawo,
później w lewo.
-Tam jest!
–wskazał palcem na barierkę z której właśnie wychodził Harry.
Wyglądał jakoś inaczej. Włosy miał
krótsze i jakby ciemniejsze (jeśli to mogło być jeszcze możliwe). Na sobie miał
koszulkę w kratkę, w różnych odcieniach zieleni i jeansy. Harry rozejrzał się
(zapewne szukając swoich przyjaciół), dostrzegł ich wśród tłumu i podbiegł do
nich.
-Witaj Hermiono!
Siemaszko Ron! Hej Ginny! –przywitał się w każdym.
Jego zachowanie było jakieś...dziwne.
Nerwowo przygładzał włosy, rozglądał się po przechodniach. Ron widząc jego
zachowanie parsknął śmiechem, Ginny wyglądała na lekko skrępowaną.
-Harry, nic ci
nie jest?
-Nie...eee...a
czemu pytasz? Źle wyglądam?
-Nie nic...tak
tylko pytam...
I ruszyli w stronę pociągu. Ginny, Ron
i Harry poszli w stronę pustego przedziału, a Hermiona ruszyła do przedziału
prefektów. Po wysłuchaniu nudnego przemówienia, jak to mają zachowywać się w
Hogwarcie, że mogą odejmować i dodawać punkty. Była sama jako prefekt naczelny,
drugiego brakowało. Ruszyła szukać swoich przyjaciół.
-Jesteś już!
–ucieszyła się Ginny.- Co tak szybko? Kto jest drugim prefektem?
-Nie wiem. Nie
było go. –odpowiedziała.-Mam nadzieję, że będzie jakiś rozgarnięty.
Ron zachichotał.
-Pójdę poszukać
wózka z przekąskami. Kiszki mi marsza grają. –powiedział rudzielec.
Harry wymamrotał coś, że chce się
przejść i wyszedł. W przedziale zostały tylko Miona i Ginny. Dawno nie
plotkowały, więc teraz gdy mają wolny przedział, czemu by tego czasu nie nadrobić?
-Nie wiesz, może
co się dzieje z Harrym?
-Nie bardzo. Był
u nas na wakacjach, ale też się bardzo dziwnie zachowywał. Dwa razy dziennie
wysyłał Hedwigę. – odpowiedziała ruda.
-Nie wiesz do
kogo pisał?
-Nie.
Przez chwilę obie myślały intensywnie, cóż
się mogło stać z Harrym. Do przedziału weszła Luna Lovegood i Neville
Longbottom. Luna miała na włosach coś w rodzaju kwiatka o pomarańczowych
płatkach.
-Hej Luna! Cześć
Neville! Jak tam wakacje? –zapytała przyjaźnie Ginny.
-Fajnie, chociaż
babcia zrzędziła, że za często wysyłam jej sowę, bo budzi ją w nocy.
-Och, tak. Sówka
twojej babci jest bardzo słodka, ale chyba zauważyłam u niej chorobę Zwiędłych
Skrzydeł. –opowiedziała wesoło Luna.
Hermiona, Ginny i Neville wymienili
znaczące spojrzenia.
-Neville, a gdzie
tak często wysyłałeś sowę swojej babci? –zapytała Hermiona.
Policzki Neville’a nabrały purpurowej
barwy. Wymamrotał coś, co brzmiało jak „no bo tego”, „pisałem z nią”.
-Oj, bo Neville
jest moim chłopakiem. Zaczęliśmy chodzić na początku wakacji, nie
wiedziałyście? –Luna była wyraźnie zdziwiona.
-Gratulujemy!
–krzyknęły Ginny i Hermiona.
-Wiecie co, ja
chyba pójdę poszukać Rona. Też trochę zgłodniałam. –powiedziała po chwili
Hermiona. Rzeczywiście z brzuchu czuła już pustkę.
-Okey.
Szła wzdłuż korytarza. Mijała właśnie
przedział Krukonów, gdy spostrzegła, że pod drzwiami jednego z nich klęczy
Harry.
-Harry? Co ty tu
do diabła odpierdzielasz? –zapytała szeptem.
-Hermiona?!
–wstał natychmiast. Wyglądał na lekko zmieszanego. –A ty co tu robisz?
-Idę szukać Rona.
Dlaczego klęczysz pod przedziałem Krukonów?
Nie odpowiedział od razu.
-No...potknąłem
się, i tyle...
-Ach,
tak...pewnie. –uśmiechnęła i poszła dalej. Jeszcze na chwilę się obróciła i
zobaczyła, że jej przyjaciel zerka tęsknie na przedział i ruszył w kierunku
swojego przedziału.
Hermiona mruknęła coś „jak dzieci,
zostawić ich na chwilę samych...” i szła dalej. Jeden przedział był otwarty, a
w nim siedział Malfoy, Zabini, Crabbe i Goyle. Nie chciała podsłuchiwać, ale
jak sobie później tłumaczyła „tak jakoś wyszło”.
-...wale te całe
obowiązki prefekta naczelnego –dwa ostatnie słowa powiedział z dumą w głosie,
której nawet Hermiona by się nie powstydziła.- Granger jest druga...odwali na
mnie brudną robotę...to nawet do niej pasuje, brudna krew...
Hermiona śmiało ruszyła dalej, nie
zważając na niemiłe uwagi grupy Ślizgonów.
Nagle natknęła się na przedział, prawie
pusty, w którym siedziała Lavender Brown i... Ronald Weasley. Lavender
siedziała u niego na kolanach, a Ron całował ją po szyi. Dziewczyna chyba
szepnęła Ronowi, że za drzwiami stoi Miona, bo ten automatycznie się odwrócił.
Mionka tylko uśmiechnęła się w ten sam sposób co wtedy gdy zobaczyła Harry’ego
i ruszyła w stronę powrotną nie szukając już wózka z jedzeniem.
--------------*---------*------------*--------------*-------------*
W Wordcie wydawał się dłuższy. Następny rozdział będzie mejbi... jutro :)
jeśli możesz, zmień czcionkę, tego co jest napisane pochyłym pismem, nie da siię rozczytać. tak poza tym, to czekam na nowy rozdział ;D zapraszam: http://story-by-ami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Proszę, zmień styl czcionki i rozmiar (o jakieś 2 większe powinno być pismo), bo czasem się rozczytać nie można.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;d Dopiero zaczęłam czytać i spodobało mi się, aż mnie natchnęło do napisania opowiadania nie związanego z HP ale magicznego xd Lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie: http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/
Całkiem fajnie się zapowiada ;) lecę dalej xD
OdpowiedzUsuń