Następnego dnia przy
śniadaniu Ron nic nie wspominał, więc i Hermiona nie miała zamiaru zaczynać
tematu. Lavender siedziała dwa miejsca dalej od Rona. Czasem na niego zerkała.
Reszta przyjaciół nie zdawała się zauważać, że coś jest między Lavender a rudym
chłopakiem.
Spieszyła właśnie na zaklęcia, kiedy zatrzymał ją Harry.
-Miona, możemy pogadać?
-Taa...pewnie. Ale teraz?
Zaraz zaczną się zaklęcia.
-To nie potrwa długo.
Przeszli się kawałek i Harry zaczął:
-To co
wczoraj...widziałaś...to ja po prostu...tak...
-Spoko. Ale kogo tam
podglądałeś? –uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Ee...Cho. Cho Chang.
Wiesz, szukająca Krukonów.
-Ale dlaczego ją
podglądałeś?
-Z tego powodu, że
ja...kurwa, no się zakochałem...
Hermiona parsknęła śmiechem.
-I z czego tak szczerzysz
te kły? Tu nie ma nic śmiesznego.
-Ależ skąd! –żachnęła się
Hermiona-Ja się cieszę twoim szczęściem...Ron i Ginny już wiedzą?
-Ron tak, ale
Ginny...jeszcze nie. Powiedz jej.
-Czemu ja?
Właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek, Harry zniknął.
Pod klasę zaklęć przyszedł profesor Flitwick, zaprosił uczniów do klasy.
Dzisiaj przerabiali zaklęcie Avis.
-Kto mi powie, jak działa
to zaklęcie?-pisnął profesor zza swojej katedry.-Tak, panno Granger?
-Zaklęcie Avis wywołuje stado ptaków z różdżki. Z
łaciny avis to ptak. –wyrecytowała.
-Doskonale! To jest
dziewczyna, zawsze mnie zaskakuje! Dziesięć punktów dla Gryfonów! –krzyknął
Flitwick bardzo uradowany z inteligencji Hermiony.
Takim sposobem Mionka na lekcji zaklęć zdobyła
trzydzieści punktów (weź tu się nie dziw, że Gryfoni zawsze prowadzą z tabeli
domów). Na przerwie, przed klasą czekała na nią Ginny.
-Hej! Przejdziemy się? Mam
dla ciebie newsa. – Hermiona bardzo ciekawa cóż Ginny na jej do powiedzenia,
poszła za rudowłosą.
Przysiadły na ławkach, stojących na dziedzińcu. Ginewra
rozejrzała się i powiedziała:
-Mam chłopaka.
-Wow! Kto to? Gryfon?
-Gryfon. Seamus Finnigan.
-Seamus jest bardzo
przystojny. Gratuluję.
-Dzięki. Jedno mnie w
tobie martwi. Dlaczego jeszcze ty nie miałaś chłopaka? –zapytała Ginny.
-Bo ja wiem...Nie ma
żadnych godnych uwagi...
-Przed chwilą powiedziałaś,
że Seamus jest przystojny. Harry też jest niczego sobie...
-Harry już się w kimś
buja. –powiedziała. Widząc pytające spojrzenia Ginny dodała- W Cho Chang.
Rudowłosa parsknęła śmiechem. Łzy zaczęły jej spływać po
policzkach. Hermiona też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać.
-Co on w niej widzi?
–zapytała Ginny gdy już się trochę ogarnęła.
-Może dobrze gra w
quidditcha? W końcu jest w drużynie.
Zadzwonił dzwonek. Ginny pobiegła na obronę przed czarną
magią, a Herma pobiegła do lochów na eliksiry. Snape już siedział przy biurku.
-Panna Granger. Właśnie
Gryfoni stracili przez panią dziesięć punktów. Proszę usiąść. –uśmiechnął się
złośliwie i wstał. –Dzisiaj zajmiemy się eliksirem prawdy. Kto wie jak fachowo
się nazywa? Nikt? –zignorował podniesioną wysoko rękę Hermiony. –To
viritaserum. Sporządzicie dziś taki. Instrukcje macie na tablicy. –stuknął dwa
razy różdżką w tablicę. –Czas...start!
Zrobił się hałas. Wszyscy wzięli się do pracy. Po godzinnym
ważeniu eliksiru, profesor Snape oznajmił, że eliksir musi przeczekać pełnię
księżyca i oceni ich pracę gdy będą gotowe. Zadał im oczywiście napisać
wypracowanie na temat użycia bezoaru.
--------*--------*---------*---------*--------------*---------*----
Tydzień minął bardzo szybko. Teraz miała transmutację ze
Ślizgonami. Koszmar. Lekcja z bandą
tumanów pomyślała (sorki Ślizgoni, oczywiście to kłamstwo:3 ). Ubrała się, pomalowała
rzęsy i wyszła z dormitorium. Pod klasą transmutacji spotkała Irytka, który
zaczął ciskać z nią kawałkami kredy.
-Odczep się! –wrzasnęła.
Weszła do klasy.
-Przepraszam za
spóźnienie, pani profesor. Irytek mnie zaatakował.- wymamrotała.
-Rozumiem. Dobrze, że
jesteś. Mam do ciebie małą prośbę. –widząc, że Hermiona przytaknęła, ciągnęła
dalej. –Mogłaby panna usiąść z panem Malfoyem? Po raz drugi nie odrobił pracy
domowej. Może będzie pani miała na niego lepszy wpływ niż jego koledzy.
-Dobrze, pani profesor.
–podeszła do ławki Malfoya.
Żadne z tych dwojga nie było zadowolone z decyzji
profesor McGonagall. Trzeba się pogodzić z tą decyzją. Hermiona usiadła jak
najdalej od Malfoya, wyjęła pergamin i pióro i zaczęła notować.
Hermiona dyskretnie spoglądała na chłopaka. W jego twarzy
dostrzegła cień łagodności, opiekuńczości. Stawał się nie zwracać uwagi na nią.
Miała szare oczy, był blondynem, wysokim blondynem. Przypomniał się jej
ideał...Pogrążyła się w myślach...
-Panno Granger? Coś się
stało? –zapytała McGonagall i dopiero ocknęła się i zauważyła, że zasnęła na
lekcji.
-Nie...nic pani
profesor...
-Zemdlałaś? Tak...na
pewno. Malfoy, zanieś ją do skrzydła szpitalnego. Natychmiast.
-Ja tylko zasnęłam pani
profesor. –próbowała się bronić.
-Ty nigdy nie zasypiałaś
na lekcjach. Taka uczennica jak ty? –żachnęła się –Natychmiast do pani Pomfrey.
-Tak, proszę pani.
-Chodź Granger. –szepnął
ostro Malfoy.
Hermiona poczekała aż znajdą się za drzwiami. Wtedy
obróciła się do chłopaka z pytającą miną.
-Dlaczego nie nazwałeś
mnie szlamą? Boisz się McGonagall? Kto by pomyślał? –zaśmiała się drwiąco
Hermiona.
-Nie boje się. Co lubisz
jak cię nazywam szlamą?
-Facecie…
Draco złapał ją pod rękę i poprowadził do skrzydła.
Dłonie miał chłodne, blade. Dotarli już pod skrzydło szpitalne. Draco zapytał
czy ma na nią poczekać, ale Hermiona powiedziała, że nie trzeba. Pani Pomfrey
podbiegła do dziewczyny, złapała ją za rękę i posadziła na kozetce.
-Co cię boli, złotko? Źle
się czujesz, powiedz? –zapytała histerycznym tonem.
-Nic mi nie jest…Tylko
zasnęłam na lekcji…
-Dam ci środki na
wzmocnienie. –podała Mionie jakieś tabletki i kazała połknąć.
-Dziękuję. – powiedziała
Hermiona i wyszła. Ucieszyła się, że pani Pomfrey nie zatrzymywała jej dłużej.
Na korytarzu czekał na nią Malfoy. Gdy wyszła szeroko się
uśmiechnął.
-Nie kazałam ci na mnie
czekać! –warknęła.
-Ty mną nie rządzisz. Jak
będę chciał to na ciebie zaczekam. Ej zwolnij trochę! –dodał, bo Hermiona
przyspieszyła.
--------*---------*---------------*------------------*----------------*-------------------*-----------*--------*
Draco Malfoy czekał w pokoju wspólnym na Zabiniego, który
kończył lekcję godzinę po nim. Siedział w fotelu i przeglądał Proroka
Codziennego. Trzeba koniecznie się zaraz
umyć, bo jestem cały w szlamie pomyślał.
To pokoju wspólnego wszedł Zabini. Rzucił torbę obok
kominka i zasiadł w fotelu obok Dracona.
-Widzę, że coś nie w
humorze. Co jest? –zapytał blondyn.
-Ee, szkoda gadać.
Zarobiłem szlaban u McGonagall, bo nie odrobiłem jednego głupiego zadania.
Wyobrażasz to sobie?
-To jeszcze nic, Blaise.
Mnie kazała zaprowadzić Granger do skrzydła szpitalnego. Ja też nie odrobiłem
praco domowej. Mój ojciec dowie się o tym (♥).
Fuu…idę pod prysznic, ale ty poczekaj. Mam do ciebie sprawę.
Po piętnastu minutach Draco wrócił do Zabiniego.
-To co ode mnie chciałeś?
-Blaise, wiesz jak gardzę
szlamami? –Zabini kiwnął głową. –Chcę się trochę pobawić tą Granger…będziemy
mieli ubaw po pachy…ale wymaga to pewnych poświęceń…
Zaczął mu opowiadać swój błyskotliwy plan. Na tworzy
Zabiniego gościł tak szeroki uśmiech, że twarz czarnoskórego wydawała się teraz
jakby szersza.
-Chłopie, ty jesteś
genialny! –pochwalił Dracona. –Kiedy zaczynamy?
-Jak najszybciej. –rzucił
entuzjastycznie – Jutro mam pierwszą transmutację, a McGonagall posadziła mnie
z nią.
-Ale skąd pewność, że i
ona…
-Mam niejasne wrażenie, że
jednak: tak.
---*--------*----------------------*-------------------*--------------------------*------------------------*------------*
Hermiona siedziała z Ginny i Harrym na podłodze w pokoju
wspólnym Gryfonów. Rudowłosa głaskała Krzywołapa, Harry bawił się z pufkiem
pigmejskim, Arnoldem. Ginny zabawiała się włosami Hermiony.
-Masz piękne włosy, wiesz?
–zagadała Ginny.-Ciekawe jakby ci było w krótkich?
-Pięknie jest jej w
długich. –oznajmił Harry.
Obie dziewczyny na niego spojrzały.
-No co? Muszę się nauczyć
prawić komplementy, bo żadna mnie nie zechce.
Dziewczyny parsknęły śmiechem, a Harry dołączył do nich
po pewnym czasie. Rozległ się huk. Wszyscy zerknęli w stronę okna. Pod oknem
leżała brązowa sówka. W dziobie miała
list. Otrzepała się i podleciała do Miony.
-Dzięki. –Hermiona zerknęła
na kopertę. –To od Wiktora!
Harry mruknął coś o „Wikusiu” i poszedł do dormitorium. Przez
dziurę pod portretem przeszedł Ron. Pomachał im z daleka i podszedł do obu
dziewczyn.
-Hejka! Od kogo ten list? –zapytał.
-Od Kruma. –odpowiedziała Ginny,
bo Hermiona pochłonięta była czytaniem. Ron teatralnie przewrócił oczami. –A wiecie
kogo dziś widziałam?
-Hmm…? –mruknęła Herma.
-Ronusia naszego! Ale to
nie koniec. –Ron rzucił jej mściwe spojrzenie. –Obściskiwał się z Lavender
Brown. –poczekała na reakcję Hermiony, ale ta nic nie powiedziała. –Ej, dotarło
to do ciebie?
-Tak, tak. Wiedziałam już
o tym wcześniej. I co z tego?
-No weź! On i Lavender, w
łazience dziewczyn…całowali się…
-Jeśli wyczerpiecie temat
mój i Lavender to mnie powiadomcie, okej? –zdenerwował się Ron.
-Spoko. –rzuciła Ginny tak
od niechcenia.
Hermiona skończyła czytać list. Był głównie o tym, jakby
to było gdyby Hermiona przyjęła zaproszenie na przyjazd do Bułgarii w wakacje.
Wyznał jej, że się trochę stęsknił.
W pokoju wspólnym została tylko ona i bliźniacy Weasley.
Hermiona podeszła do nich.
-Cześć Hermiona! -powitał ją
Fred.- Co tam?
-Nic. Co robicie?
-Listę zakupów. W sobotę
jest wypad do Hogsmeade. Musimy wiedzieć co mamy kupić do naszych Magicznych
Dowcipów Weasleyów.
-Do czego?
-A to kochana, to jest już
niespodzianka, którą ujawnimy pod koniec roku. –odpowiedział tajemniczym tonem
George.
-Aha.
Zastanawiając się co to są te Magiczne Dowcipy, poszła
spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
3 rozdział w sobotę :3
pisz, pisz :) zajebiście się zaczyna :) czekam na wiecej :)
OdpowiedzUsuńSuuper piszesz. Czekam na więcej!! Zajrzysz do mnie? Też piszę o Dramione i o dalszych losach Hp ;) http://harry-potter-nowy.blogspot.com/ http://hp-nowy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńheeej :D powiadom mnie na blogu o NN :D xdd
OdpowiedzUsuńdramione-ever.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń