4 EVER DRAMIONE
wtorek, 26 listopada 2013
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozdział 42.
Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY PRZECZYTALI TEGO BLOGA OD POCZĄTKU.
____________________________________________________________________
Rozdział 42.
Nagle poczuł, że ulatuje pod sufit,
tak jak gdy tu się pojawił. Chwilę później znów znalazł się na kanapie. Siedział
nie ruszając żadną częścią ciała. To co zobaczył dopiero po chwili do niego
dotarło. Nie wiedział co teraz ma robić. Jednym zaklęciem przywołał kilka
butelek wina. Za jednym razem wypił pierwszą butelkę, potem drugą i
trzecią…Myślał, że to mu w czyś pomoże, ale się mylił. Draco przysunął do
siebie zdjęcie Hermiony i przytulił je do siebie.
Dużo nie myśląc odstawił zdjęcie i
wybiegł z domu. Skupiając się całą siłą woli na swoim dworku w Wiltshire, obrócił się i zniknął.
Chwilę później stał przed wielkim dworem. Zastanowił się chwilę, a potem
zaklęciem otworzył bramę i wszedł do domu.
Było tu zimno, tak jak zawsze.
Dracon szybko rzucił okiem na salon i pobiegł do piwnicy. Wiedział czego ma
szukać. Gorączkowo zaczął przeszukiwać stare szafki. I oto jest. Malutki
zakurzony flakonik. „Decoctum carnificinam”- tak głosiła karteczka naklejona na
flakonik. Blondyn znał łacinę więc z łatwością odczytał napis: „Wywar Żywej
Śmierci”. Schował flakonik do kieszeni i wybiegł z dworku.
Chwilę później stał przed domkiem w
Norwich. Spojrzał na starą huśtawkę, na której kiedyś huśtała się Hermiona.
Oczy go nagle zapiekły. Wszedł do domu i usiadł przy stole. Postawił przed sobą
flakonik z trucizną i wpatrywał się w niego, jakby to miało wrócić Hermionie
życie.
-
Dobra Draco. –powiedział do siebie.- Zaraz spotkasz się z Hermioną. Jeden łyk i
znowu ją zobaczę.
Odkorkował flakonik. Draco
przystawił flakonik do ust i powiedział:
-Twoje
zdrowie, kochana. –I wypił całą zawartość za jednym razem.
Poczuł, że w całe ciało wbijają mu
się szpilki. Zamknął oczy. Ból stawał się coraz silniejszy. Osunął się na
podłogę…
Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi do
domu. W chwilę później ujrzał uśmiechniętą, żywą Hermionę niosącą siatkę z
zakupami.
-Wróciła
wcześ…Draco?! –krzyknęła spoglądając na ciało Dracona.
-Ty
żyjesz? –wysapał blondyn.
-A
czemu mam nie żyć? Draco…co się dzieje…
-Widziałem…cię
martwą…ojciec mi groził, że cię zabije…
-Ale…
-To
wszystko moja wina…
-Draco…ty
chyba się nie…
-Tak.
-NIE!!!
–Hermiona ukryła twarz w dłoniach. –Czemu?
-Nie
mógłbym bez ciebie żyć…
-Ja
bez ciebie też nie mogę. –spojrzała na flakonik leżący obok jej męża. – To to?
-Tak.
-Wywar
Żywej Śmierci. – zajrzała do flakoniku. –Nie zostawiłeś nic dla mnie?! No ale
trudno…-przychyliła flakonik, tak by wypłynęły z niego ostatnie krople
eliksiru. Myślę, że to nie wystarczy…DRACO?! –krzyknęła, bo blondyn już leżał
całkiem martwy. –DRACO?!
Dziewczyna jedną rękę położyła mu na
policzku, a drugą objęła jego rękę. Patrzyła na jego bladą już i zimną twarz.
Serce ją zakuło. Zauważyła, że na wargach chłopaka lśni kilka kropel eliksiru.
Przyłożyła swoje usta do jego. Były bardzo chłodne.
Spojrzała na chłopaka i łza spłynęła
po jej policzkach. Złapała się za brzuch i szepnęła:
-Przepraszam
cię kochana Cassie za to co zrobię, ale już niedługo będziemy z tatusiem.
–wyjęła różdżkę i obróciła w swoją
stronę. Łzy jeszcze obficiej kapały z jej brązowych oczu. –Avada Kedavra!
Hermiona przez chwilę ujrzała
zielone światło, a potem tylko ciemność. Znalazła się z jakimś ciemnym
korytarzu. Przez chwilę nic nie widziała. Chwilę później na końcu korytarza
zapaliło się światło, a na jego tle malowała się sylwetka jakiegoś człowieka. Im
była bliżej, tym wyraźniej go widziała. Stał tam jej ukochany mąż. Wyciągnął do
niej rękę. Miona chwyciła ją i dała się mu przyciągnąć. Draco coś szeptał, ale
ona nie mogła tego zrozumieć. Po jakiejś chwili usłyszała jego głos:
-Czy
jesteś gotowa przejść ze mną na drugą stronę?- spojrzał jej prosto w oczy.
-Za
tobą pójdę wszędzie. –również szepnęła. Draco dotknął jej brzucha i lekko się
uśmiechnął. –Ale…Draco gdzie my teraz jesteśmy?
-Tam
gdzie czułaś się za życia najlepiej, gdzie czułaś się bezpiecznie.
Miona rozejrzała się uważnie. Całe
otoczenie stawało się jaśniejsze, i tym samym wyraźniejsze. Poznała to miejsce.
Znajdowali się w domu, w Norwich.
-Poznajesz
już? –zapytał chłopak.
-Tak.
Nasz dom…
-Dokładnie.
Idziemy już?
-Chodźmy.
Jak tam jest…po drugiej stronie?
Draco zastanowił się chwilę, a potem
powiedział:
____________________________________________________________________
Rozdział 42.
Nagle poczuł, że ulatuje pod sufit,
tak jak gdy tu się pojawił. Chwilę później znów znalazł się na kanapie. Siedział
nie ruszając żadną częścią ciała. To co zobaczył dopiero po chwili do niego
dotarło. Nie wiedział co teraz ma robić. Jednym zaklęciem przywołał kilka
butelek wina. Za jednym razem wypił pierwszą butelkę, potem drugą i
trzecią…Myślał, że to mu w czyś pomoże, ale się mylił. Draco przysunął do
siebie zdjęcie Hermiony i przytulił je do siebie.
Dużo nie myśląc odstawił zdjęcie i
wybiegł z domu. Skupiając się całą siłą woli na swoim dworku w Wiltshire, obrócił się i zniknął.
Chwilę później stał przed wielkim dworem. Zastanowił się chwilę, a potem
zaklęciem otworzył bramę i wszedł do domu.
Było tu zimno, tak jak zawsze.
Dracon szybko rzucił okiem na salon i pobiegł do piwnicy. Wiedział czego ma
szukać. Gorączkowo zaczął przeszukiwać stare szafki. I oto jest. Malutki
zakurzony flakonik. „Decoctum carnificinam”- tak głosiła karteczka naklejona na
flakonik. Blondyn znał łacinę więc z łatwością odczytał napis: „Wywar Żywej
Śmierci”. Schował flakonik do kieszeni i wybiegł z dworku.
Chwilę później stał przed domkiem w
Norwich. Spojrzał na starą huśtawkę, na której kiedyś huśtała się Hermiona.
Oczy go nagle zapiekły. Wszedł do domu i usiadł przy stole. Postawił przed sobą
flakonik z trucizną i wpatrywał się w niego, jakby to miało wrócić Hermionie
życie.
-
Dobra Draco. –powiedział do siebie.- Zaraz spotkasz się z Hermioną. Jeden łyk i
znowu ją zobaczę.
Odkorkował flakonik. Draco
przystawił flakonik do ust i powiedział:
-Twoje
zdrowie, kochana. –I wypił całą zawartość za jednym razem.
Poczuł, że w całe ciało wbijają mu
się szpilki. Zamknął oczy. Ból stawał się coraz silniejszy. Osunął się na
podłogę…
Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi do
domu. W chwilę później ujrzał uśmiechniętą, żywą Hermionę niosącą siatkę z
zakupami.
-Wróciła
wcześ…Draco?! –krzyknęła spoglądając na ciało Dracona.
-Ty
żyjesz? –wysapał blondyn.
-A
czemu mam nie żyć? Draco…co się dzieje…
-Widziałem…cię
martwą…ojciec mi groził, że cię zabije…
-Ale…
-To
wszystko moja wina…
-Draco…ty
chyba się nie…
-Tak.
-NIE!!!
–Hermiona ukryła twarz w dłoniach. –Czemu?
-Nie
mógłbym bez ciebie żyć…
-Ja
bez ciebie też nie mogę. –spojrzała na flakonik leżący obok jej męża. – To to?
-Tak.
-Wywar
Żywej Śmierci. – zajrzała do flakoniku. –Nie zostawiłeś nic dla mnie?! No ale
trudno…-przychyliła flakonik, tak by wypłynęły z niego ostatnie krople
eliksiru. Myślę, że to nie wystarczy…DRACO?! –krzyknęła, bo blondyn już leżał
całkiem martwy. –DRACO?!
Dziewczyna jedną rękę położyła mu na
policzku, a drugą objęła jego rękę. Patrzyła na jego bladą już i zimną twarz.
Serce ją zakuło. Zauważyła, że na wargach chłopaka lśni kilka kropel eliksiru.
Przyłożyła swoje usta do jego. Były bardzo chłodne.
Spojrzała na chłopaka i łza spłynęła
po jej policzkach. Złapała się za brzuch i szepnęła:
-Przepraszam
cię kochana Cassie za to co zrobię, ale już niedługo będziemy z tatusiem.
–wyjęła różdżkę i obróciła w swoją
stronę. Łzy jeszcze obficiej kapały z jej brązowych oczu. –Avada Kedavra!
Hermiona przez chwilę ujrzała
zielone światło, a potem tylko ciemność. Znalazła się z jakimś ciemnym
korytarzu. Przez chwilę nic nie widziała. Chwilę później na końcu korytarza
zapaliło się światło, a na jego tle malowała się sylwetka jakiegoś człowieka. Im
była bliżej, tym wyraźniej go widziała. Stał tam jej ukochany mąż. Wyciągnął do
niej rękę. Miona chwyciła ją i dała się mu przyciągnąć. Draco coś szeptał, ale
ona nie mogła tego zrozumieć. Po jakiejś chwili usłyszała jego głos:
-Czy
jesteś gotowa przejść ze mną na drugą stronę?- spojrzał jej prosto w oczy.
-Za
tobą pójdę wszędzie. –również szepnęła. Draco dotknął jej brzucha i lekko się
uśmiechnął. –Ale…Draco gdzie my teraz jesteśmy?
-Tam
gdzie czułaś się za życia najlepiej, gdzie czułaś się bezpiecznie.
Miona rozejrzała się uważnie. Całe
otoczenie stawało się jaśniejsze, i tym samym wyraźniejsze. Poznała to miejsce.
Znajdowali się w domu, w Norwich.
-Poznajesz
już? –zapytał chłopak.
-Tak.
Nasz dom…
-Dokładnie.
Idziemy już?
-Chodźmy.
Jak tam jest…po drugiej stronie?
Draco zastanowił się chwilę, a potem
powiedział:
-Cudownie.
___________________________________________________________________________________________________________________________________________
Jestem wolna ^^ No ale, chciałam wam podziękować, za to, że czytacie tego bloga i piszecie miłe komentarze. To jest dla mnie bardzo ważne, bo moja praca jest w ten sposób nagrodzona :D Będę pisała nowego bloga, jeszcze nie wiem o czym, ale powiadomienie ukaże się na mojej stronce :) DZIĘKI WIELKIE KOCHANI :*
________
P.S. Takie malutkie pozdrowienia dla Lily Potter <3 i dla Alexis Riddle, która rozwaliła mnie swoim ostatnim komentarzem: "Naród cię potrzebuje!!!" xD
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 41.
OSTRZEŻENIE!!!
Jeśli nie chcesz zwymiotować to tego nie czytaj! Jest do dupy! Czytasz na swoją odpowiedzialność!
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Rozdział 41.
Dwa miesiące minęły nieubłaganie
szybko. Draco bał się, co też może stać się takiego Hermionie. Pewnego razu
naszła go taka myśl, że jego ojciec tylko go straszy, ale wolał zachować
ostrożność.
Dziś Hermiona miała wizytę u
uzdrowicieli. Draco nie mógł usiedzieć na miejscu. Po prostu nie mógł się
doczekać dowiedzieć jaka jest płeć dziecka.
Kilka godzin później Hermiona
wbiegła do domu uśmiechnięta od ucha do ucha.
-I co?! –zapytał
Draco.
-Zgadnij.
-Nie denerwuj
mnie!
-Dziewczynka!
-Cudownie!
–podniósł Hermionę i i ucałował w
brzuch. –Ciężka jesteś, ale…Jak nazwiemy małą?
-No jeszcze nie
wiem…nie zastanawiałam się.
-A ja od dawna o
tym myślałem.
-Wymyśliłeś coś?
-Tak, ale są
beznadziejne…
-Mów, no.
-Myślałem
nad…Cassie i Alice.
-Cassie jest
ślicznie. –powiedziała Hermiona i pocałowała swojego męża. –Takie słodkie.
-Naprawdę ci się
podoba?- zadziwił się Draco.
- Są słodkie. A
tym Cassie mnie urzekłeś.
-No to teraz
szukamy chrzestnych.
- A ja nad tym
myślałam. I tak. Harry i Luna byli świadkami na ślubie…więc może by wziąć
Neville’a i Ginny?
-Doskonały
pomysł! –ucieszył się Draco. –Kiedy im powiemy? Kiedy?
-Możemy ich
kiedyś zaprosić. –powiedziała Miona. –I mam jeszcze jedną sprawę. Chciałabym
pracować…chociażby tylko dwa miesiące... Ktoś mi dzisiaj złożył propozycje… i
ja się wstępnie zgodziłam.
-No…nie wiem…
-Proszę. Nawet
nie wiesz jak mi się nudzi w domu…
-Mogę ci
załatwić towarzystwo.
-To nie oto
chodzi…
-Wiem…-
uśmiechnął się. –Tylko bez stresu i takie tam, okey?
-Dziękuję!
*
Dwa dni później Hermiona wybrała się
do pracy. Była tylko pomocnikiem w pewnym sklepie. Draco w tym czasie miał
dzień wolny i oglądał telewizję. Siedział strasznie zmęczony, pewien, że zaraz
zaśnie. Wcześniej Hermiona kazała mu posprzątać cały dom.
Poczuł nagle, że szybuje jakimś
czarnym tunelem gdzieś hen wysoko. Było to wspaniałe uczucie. Myślał, że będzie
tak szybował resztę życia, gdy tunel ostro skręcił w lewo i w dół. Zaczął
spadać. Całe jego ciało przeszył ostry ból. Rozrywający.
Upadł na zimną, ciemną posadzkę. Obok niego leżało
martwe ciało jakiegoś starszego mężczyzny. Głowę miał odwróconą w prawą stronę,
oczy wpatrzone w sufit. Ręka trzymała różdżkę. Draco rozejrzał się po
pomieszczeniu. Ściany tu były czarne, i tylko na jednej ścianie wisiało duże
lustro.
Blondyn w pokoju nie był sam. Daleko w głębi
czarnego pokoju stał stół. Wokół niego siedziało wielu ludzi. Dostrzegł swojego
ojca, ciotkę Bellę i jej męża i wielu innych ludzi, których znał tylko z
widzenia. Tyłem do Dracona siedział jakiś łysy mężczyzna. Jego skóra na głowie
była bardzo blada, a w ciemności wydawała się nawet lekko zielonkawa. Mężczyzna
ten mówił wysokim głosem i wskazywał na coś co leżało na stole, a czego on nie
widział.
Skoro oni mnie nie widzą…to chyba mogę
podejść bliżej. pomyślał. Ruszył do
stołu. Im znajdował się bliżej tym bardziej wszystko go bolało. Wziął się w
garść i śmiało ruszył przed siebie.
To,
co zobaczył bardzo go zszokowało. Wszyscy zebrali się koło martwego ciała
jakiejś dziewczyny. Miała ona brązowe, puszyste włosy. Cała była pogryziona
przez jakieś stworzenie. Całe jej ubranie było zakrwawione. Trzymała się za
brzuch, jakby chciała go ochronić.
________________________________________________________________________________________________________________________
Żyjecie? Jeśli tak, to chciałabym was poinformować, że dzięki Bogu był to przedostatni rozdział! W piątek będzie ostatni. Pzdr :*
sobota, 10 sierpnia 2013
Rozdział 40.
Rozdział 40.
Następnego dnia Draco był w pracy, a
Hermiona czekała na Ginny. Sypały się sowy z gratulacjami. Chodź żadne z ich
dwójki nikomu więcej nie mówiło i dziecku, wszyscy znajomi już rano o tym
wiedzieli.
Była godzina dwunasta, gdy Ginny
zapukała do drzwi.
-Hermiona!
–rudowłosa rzuciła się na szyje przyjaciółki. –Ale się opaliłaś!
-Za to ty jesteś
strasznie blada.
-No wiesz… dużo
roboty. Opowiadaj jak było.
Hermiona zaczęła opowiadać jak to
było w Tajlandii.
-No, ale ty
powiedz co się działo, gdy mnie nie było.
-Od czego mam
zacząć…no dobra. Dzień po ślubie, przyjechałam z Harrym do Nory. Wieczorem
przyszedł Ron i zaczął się na wszystkich wydzierać, czemu dopuściliśmy do tego
ślubu. Uroczyście wyparł się naszej rodziny i wyszedł.
-Co?!
-No to. Ojciec
się zdenerwował, powiedział, że musi na chwilę wyjść do pracy. Mama się
popłakała i tyle. Fred i George chcieli biec za tym durniem, ale Katie i
Rosalie zdołały ich powstrzymać.
-Żartujesz?
-Nie.
Po południu przyszedł Draco cały
umazany popiołem.
-Hej Ginny!
–przywitał się. –Hermiono, idę pod prysznic.
-To oczywiste,
ale co ci się stało?
-Byłem w
ministerstwie. Już miałem wchodzić do kominka, gdy coś w niego buchnęło.
Wyszedł jakiś facet, a ja byłem umazany. Potem Knot kazał mi go czyścić, z
sobie tylko znanego powodu.
-Ale to przecież
nie należy do twoich obowiązków! –zaperzyła się Hermiona.
-Wiem.
-No to dlaczego…
-Nie wiem
Hermiono. A teraz przepraszam na chwile.
-Mówiłam ci już
o Magicznych Dowcipach Weasleyów?- zapytała Ginny, gdy Draco zniknął na
schodach.
-Nie, a co z
nimi?
-Jakiś bułgarski
biznesmen, kumpel Kruma, zaproponował bliźniakom, żeby tam otworzyli sklep.
Fred oczywiście z góry się zgodził, George zawahał się, ale jak Fred
przedstawił mu plusy i minusy tej sprawy, to się zgodził. Wykupili już lokal. W
środę wyjeżdżają.
-Naprawdę?
-No. Mają na
zmianę prowadzić ten sklep w Bułgarii. Co pół roku będą się zmieniać. Od czerwca do listopada w Bułgarii siedzi Fred i
Katie, a od grudnia do maja George i Rosalie.
-To one też tam
pracują?
-Tego też ci nie
mówiłam? No tak, pracują. Chłopaki uroczyście oświadczyli, że dziewczynom
całkowicie ufają.
-A ty nie?
-Oczywiście, że
ufam.
Do salonu wparadował Draco, tylko z ręcznikiem
owiniętym w pasie. Ginny zwęziła oczy i przyglądała się chłopakowi. Hermiona
spojrzała to na jedno to na drugie a potem powiedziała:
-Draco idź się
ubrać!
-Czemu? Nie
podobam cię się tak? –zapytał śmiejąc się.
-Mnie tak, ale
chyba nie tylko mnie. –powiedziała spoglądając na Ginny, która parsknęła
śmiechem. – No co?
-Nic.
–powiedziała Ginny. –Draco idź się ubierz, bo Miona się obrazi.
-Oczywiście.
I poszedł. Na górze słychać było
tylko jak krzyczy:
-Nich to szlag!
Hermiona i Ginny zachichotały. Po
chwili wrócił do nich już ubrany. Siedzieli sobie w salonie śmiejąc się z
Dracona, który robił głupie miny.
*
Następnego dnia Hermiona robiąc
śniadanie zauważyła, że w stronę okna lecą cztery sowy niosąc jakąś wielką
paczkę. Miona otworzyła okno, a sówki gładko wylądowały na blacie kuchennym.
Odwiązała paczkę, a sowy odleciały. Paczka była zaadresowana do niej i Dracona.
Otworzyła ją.
W środku pełno było gadżetów z
Magicznych Dowcipów Weasleyów. Kilkanaście par Uszu Dalekiego Zasięgu,
Bombonierki Lesera i różne inne zabawki.
Odstawiła patelnię z palnika i wzięła
pudełko. Draco jeszcze spał, więc musiała wnieść to na górę, żeby mu pokazać.
-Draco, wstawaj!
Musisz coś zobaczyć!
-Hermiono! Co ty
robisz? Tobie nie wolno dźwigać! –krzyknął Draco wstając z łóżka.-Dawaj to!
–wyrwał jej pudełko. –Co to?
-Prezent od
Fred George’a.
-Wow! To musi
być coś super. –powiedział i otworzył pudełko. –Super!
-Wiem, wiem.
Chodź, śniadanie.
-Już idę.
*
Następnego dnia Hermiona wybrała się
na zakupy. Oczywiście ktoś jej musiał towarzyszyć, bo Draco był w pracy i nie
chciał, aby jego żona nosiła jakieś ciężkie torby. Zadbał o pomocnika. Neville i
Luna przez całe zakupy pomagali Hermionie.
Kilka godzin później, wrócili
na obiad. Neville stłukł talerz. Luna
posprzątała i zaczęła pomagać w przygotowaniu obiadu. Gdy przeszedł Draco wszyscy
czworo zasiedli do obiadu.
-Kupiliśmy takie
ładne ubranka dla dziecka…
-Mam nadzieję,
że to będzie chłopiec…- powiedział Draco, a Neville ochoczo przytaknął.
-A ja bym chciała,
żeby to była dziewczynka…byłabym jej ciocią. –powiedziała Luna.
- Taak… Taka
słodka dziewczynka…z kucykami…-rozmarzyła się Hermiona.
-…albo
warkoczykami. –dodała Luna.
-Albo. Będziemy
ją ubierały w sukieneczki…
-…lub spódniczki.
-Neville, wiesz
co? –zapytał Draco. –Myślę, że my nie będziemy mieli prawa głosu. Ja jako
ojciec, a ty jako wujek.
-No.
Do pokoju wpadła sowa. Upuściła list
na talerz Dracona i odleciała.
-Od kogo?-
zapytała Hermiona.
-Jeszcze nie
wiem. –powiedział Draco otwierając list.
Draconie,
Tyle razy cię ostrzegałem! Nie posłuchałeś mnie.
Czarny Pan zaczyna działać. Masz dokładnie dwa miesiące, by do nas dołączyć.
Lucjusz
Malfoy.
-Nie da mi
spokoju…- mruknął Draco.
-Kto? –zapytała Hermiona.
-Knot. –skłamał.
______________________________________________________________________
Och mój Boże...że wam się chce to czytać ;(( Następny rozdział we wtorek
środa, 31 lipca 2013
Rozdział 39.
Rozdział 39.
Kochana Ginny!
Tu jest po prostu cudownie! Musicie tu kiedyś
przyjechać z Harrym. Wczoraj namówiłam Dracona na zwiedzanie. Jutro wracamy.
Szkoda rozstawać się z tą plażą i w ogóle, no ale jeszcze tu kiedyś przyjadę.
Chcę ciebie widzieć u mnie w domu w niedzielę. Musimy się wygadać.
Pozdrawiam,
Miona.
-Draco, idziemy
na plażę?
-Nie. Nie mogę
chodzić.
-Nie przesadzaj.
-Ale to prawda.
Całą Tajlandię chyba obeszliśmy wzdłuż i z szerz.
-Nie prawda.
-Ja chcę sobie
poleżeć.
-W domu
poleżysz.
-Od poniedziałku
idę do pracy. I kiedy mam leżeć?
-W nocy.
-Jeśli szef mnie
wypuści. Powiedział, że tyle miałem urlopów, że jeszcze jeden a mnie wyrzuci.
-To śpij.
-Chodź do mnie,
żono!
-Idę mój mężu.
*
Następnego ranka Hermiona wstała
wcześnie i wybrała się na plażę. Chciała jeszcze posiedzieć nad wodą. Od kilku
dni bolał ją brzuch. Tego dnia strasznie ją mdliło.
Na plaży było pusto. Promienie
słońca lśniły nad taflą wody.
-Co tu tak
wcześnie robisz? –zapytał Draco, który nagle pojawił się obok niej.
-Siedzę.
-To widzę. Ale
dlaczego nie w domu?
-Chce zapamiętać
ten widok.
-Aaa…
-Draco, obiecasz
mi coś?
-Pewnie. Mów.
-Przyjedziemy tu
jeszcze kiedyś?
-Oczywiście.
Kiedy tylko będziesz chciała. Teraz chodź, bo zaraz wracamy do naszego
królestwa, w Norwich.
-Chodź.
Draco złapał Hermionę za rękę i
poprowadził do domku. Walizki były spakowane. Chwycili więc klatkę z sową,
walizki i teleportowali się do Norwich.
Drzewka owocowe kwitnęły. Hermiona
otworzyła drzwi i weszła do środka, a za nią Draco.
-Wszędzie
dobrze, ale w domu najlepiej. –powiedział Draco rozglądając się po pokoju. –Hermiono…?
–zapytał, bo dziewczyna tak szybko wbiegła na górę, że chłopak myślał, że się
ona przewróci. –Hermiono, wszystko w porządku?
Zatrzasnęły się jakieś drzwi na
górze.
-Hermiono?
Zaniepokojony Draco pobiegł na górę.
-Hermiono,
dobrze się czujesz?
Miona wyszła z łazienki. Była blada
na twarzy i trzymała się na brzuch.
-Wszystko w
porządku. Niedobrze mi tylko. Zatrułam się czymś, to wszystko.
-Jak długo ci
niedobrze?
-Hmm…już jakiś
czas a co?
-No bo…
-O nie!
–klepnęła się w czoło i weszła znowu do łazienki. –Chwila.
Blondyn czekał przed drzwiami
piętnaście minut. Nagle Hermiona wrzasnęła. Wybiegła z łazienki i wpadła na
swojego męża.
-Draco…
-Tak?
-Bo ja chyba…
-Co?
-Bo ja chyba…
jestem w ciąży…
-CO?!
-To. –pokazała
mu test ciążowy.
-Nie wierzę…nie
wierzę…-mruknął i wybiegł z domu.
-Ale…-Hermiona
spojrzała przez okno, gdzie drogą biegł blondyn.
Co,
jeśli on nie chce tego dziecka? Co teraz będzie? Usiadła na łóżku i zaczęła
płakać. Co chwila wychodziła z łazienki żeby zwymiotować. Wyjęła kartkę papieru
i zaczęła pisać.
Kochana Ginny!
Potrzebuję rady i proszę odpisz jak najszybciej.
Chyba jestem w ciąży. Robiłam test i wyszedł pozytywnie. Draco chyba doznał
szoku, bo wyszedł. Czuję, że on nie chce tego dziecka. Co mam robić?
Hermiona.
Wysłała sowę i jeszcze raz poszła do
łazienki. Po dwudziestu minutach jej sowa siedziała na parapecie.
Hermiono,
O Boże…nie wiem co o tym myśleć, ale wiem jedno.
Dziecko masz urodzić. Postaraj się pogadać z Draconem. Ja… no naprawdę nie
wiem. Przyjadę w niedzielę to pogadamy. Pamiętaj, masz urodzić to dziecko!
Wiem, nie pomogłam.
Ginny.
No tak, rzeczywiście mi nie pomogła. Wieczorem około
dwudziestej drugiej Dracon wszedł do sypialni. Spojrzał na Hermionę i od razu
spuścił wzrok.
-Draco, musimy
pogadać…
-Najpierw ja,
okey? Zaraz mi powiesz to co chcesz, ale ja muszę pierwszy. –Hermiona kiwnęła
głową. –No więc… chciałbym cię przeprosić. Głupio się zachowałem tak uciekając… Chciałbym ci też powiedzieć,
że nie zamierzam…
-Ale ja
zamierzam. –przerwała mu Hermiona. –Urodzę to dziecko i wychowam. Nawet jeśli
miałabym to robić sama!
-O czym ty mówisz?
–zapytał zdziwiony Draco.
-No, bo przecież
nie chcesz tego dziecka…
-CO?! Chcę.
Oczywiście, że chcę. Jak ci to mogło przyjść do głowy?! To MOJE dziecko!
–krzyknął tak, że aż sam się zdziwił. – Przepraszam…Chciałem tylko powiedzieć,
że nie zamierzam cię z tym zostawiać. Będę pomagał.
-Naprawdę?
-Myślisz, że
zostawiłbym swoje dziecko?!
-Nie no…
-Chłopiec czy
dziewczynka?
-Jeszcze nie
wiem…
-Mam nadzieję,
że to będzie chłopak…-rozmarzył się blondyn.
-Ty naprawdę
chcesz…
-No jasne.
Hermionie ulżyło, chociaż tylko na
sercu, bo znowu ją zemdliło. Gdy wróciła do sypialni Draco siedział na łóżku.
-Chodź tu.
Miona usiadła na łóżku obok
chłopaka. Blondyn delikatnie przyłożył rękę do jej brzucha.
-To tu siedzi?
–zapytał, a Hermiona parsknęła śmiechem.
-TO to twoje
dziecko. I, tak, TO tu siedzi. –powiedziała Hermiona.
-I dziecko się
tu mieści?
-Na razie
dziecko jest takie malutkie jak... ziarenko grochu…może mniejsze.
-Och mój Boże…
przecież my to dziecko zgubimy…
-Ale ty głupi
jesteś! Ono jak będzie na świecie to będzie większe.
-Aaa… to dobrze…
Napisze mamie!
Wyjął szybko pergamin, kałamarz i
pióro i nabazgrał.
Mamo,
Właśnie się dowiedziałem, że będę ojcem! Będziesz
babcią! Ale fajnie!
Draco.
Hermiona też napisała list, nawet dwa.
Ginny,
Byłam głupia! Draco się cieszy, tylko wtedy doznał
szoku. On się cieszy.
Hermiona.
Mamo, Tato,
Będziecie
dziadkami! Właśnie się dowiedziałam.
Hermiona.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. Następny 10 sierpnia, bo jadę na wakację
Subskrybuj:
Posty (Atom)