czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 42.

Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY PRZECZYTALI TEGO BLOGA OD POCZĄTKU.
____________________________________________________________________

Rozdział 42.

            Nagle poczuł, że ulatuje pod sufit, tak jak gdy tu się pojawił. Chwilę później znów znalazł się na kanapie. Siedział nie ruszając żadną częścią ciała. To co zobaczył dopiero po chwili do niego dotarło. Nie wiedział co teraz ma robić. Jednym zaklęciem przywołał kilka butelek wina. Za jednym razem wypił pierwszą butelkę, potem drugą i trzecią…Myślał, że to mu w czyś pomoże, ale się mylił. Draco przysunął do siebie zdjęcie Hermiony i przytulił je do siebie.

            Dużo nie myśląc odstawił zdjęcie i wybiegł z domu. Skupiając się całą siłą woli na swoim dworku w Wiltshire, obrócił się i zniknął. Chwilę później stał przed wielkim dworem. Zastanowił się chwilę, a potem zaklęciem otworzył bramę i wszedł do domu.

            Było tu zimno, tak jak zawsze. Dracon szybko rzucił okiem na salon i pobiegł do piwnicy. Wiedział czego ma szukać. Gorączkowo zaczął przeszukiwać stare szafki. I oto jest. Malutki zakurzony flakonik. „Decoctum carnificinam”- tak głosiła karteczka naklejona na flakonik. Blondyn znał łacinę więc z łatwością odczytał napis: „Wywar Żywej Śmierci”. Schował flakonik do kieszeni i wybiegł z dworku.

            Chwilę później stał przed domkiem w Norwich. Spojrzał na starą huśtawkę, na której kiedyś huśtała się Hermiona. Oczy go nagle zapiekły. Wszedł do domu i usiadł przy stole. Postawił przed sobą flakonik z trucizną i wpatrywał się w niego, jakby to miało wrócić Hermionie życie.

- Dobra Draco. –powiedział do siebie.- Zaraz spotkasz się z Hermioną. Jeden łyk i znowu ją zobaczę.

            Odkorkował flakonik. Draco przystawił flakonik do ust i powiedział:

-Twoje zdrowie, kochana. –I wypił całą zawartość za jednym razem.

            Poczuł, że w całe ciało wbijają mu się szpilki. Zamknął oczy. Ból stawał się coraz silniejszy. Osunął się na podłogę…

            Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi do domu. W chwilę później ujrzał uśmiechniętą, żywą Hermionę niosącą siatkę z zakupami.

-Wróciła wcześ…Draco?! –krzyknęła spoglądając na ciało Dracona.

-Ty żyjesz? –wysapał blondyn.

-A czemu mam nie żyć? Draco…co się dzieje…

-Widziałem…cię martwą…ojciec mi groził, że cię zabije…

-Ale…

-To wszystko moja wina…

-Draco…ty chyba się nie…

-Tak.

-NIE!!! –Hermiona ukryła twarz w dłoniach. –Czemu?

-Nie mógłbym bez ciebie żyć…

-Ja bez ciebie też nie mogę. –spojrzała na flakonik leżący obok jej męża. – To to?

-Tak.

-Wywar Żywej Śmierci. – zajrzała do flakoniku. –Nie zostawiłeś nic dla mnie?! No ale trudno…-przychyliła flakonik, tak by wypłynęły z niego ostatnie krople eliksiru. Myślę, że to nie wystarczy…DRACO?! –krzyknęła, bo blondyn już leżał całkiem martwy. –DRACO?!

            Dziewczyna jedną rękę położyła mu na policzku, a drugą objęła jego rękę. Patrzyła na jego bladą już i zimną twarz. Serce ją zakuło. Zauważyła, że na wargach chłopaka lśni kilka kropel eliksiru. Przyłożyła swoje usta do jego. Były bardzo chłodne.

            Spojrzała na chłopaka i łza spłynęła po jej policzkach. Złapała się za brzuch i szepnęła:

-Przepraszam cię kochana Cassie za to co zrobię, ale już niedługo będziemy z tatusiem. –wyjęła różdżkę i  obróciła w swoją stronę. Łzy jeszcze obficiej kapały z jej brązowych oczu. –Avada Kedavra!

            Hermiona przez chwilę ujrzała zielone światło, a potem tylko ciemność. Znalazła się z jakimś ciemnym korytarzu. Przez chwilę nic nie widziała. Chwilę później na końcu korytarza zapaliło się światło, a na jego tle malowała się sylwetka jakiegoś człowieka. Im była bliżej, tym wyraźniej go widziała. Stał tam jej ukochany mąż. Wyciągnął do niej rękę. Miona chwyciła ją i dała się mu przyciągnąć. Draco coś szeptał, ale ona nie mogła tego zrozumieć. Po jakiejś chwili usłyszała jego głos:

-Czy jesteś gotowa przejść ze mną na drugą stronę?- spojrzał jej prosto w oczy.

-Za tobą pójdę wszędzie. –również szepnęła. Draco dotknął jej brzucha i lekko się uśmiechnął. –Ale…Draco gdzie my teraz jesteśmy?

-Tam gdzie czułaś się za życia najlepiej, gdzie czułaś się bezpiecznie.

            Miona rozejrzała się uważnie. Całe otoczenie stawało się jaśniejsze, i tym samym wyraźniejsze. Poznała to miejsce. Znajdowali się w domu, w Norwich.

-Poznajesz już? –zapytał chłopak.

-Tak. Nasz dom…

-Dokładnie. Idziemy już?

-Chodźmy. Jak tam jest…po drugiej stronie?

            Draco zastanowił się chwilę, a potem powiedział:


-Cudownie.


___________________________________________________________________________________________________________________________________________
Jestem wolna ^^ No ale, chciałam wam podziękować, za to, że czytacie tego bloga i piszecie miłe komentarze. To jest dla mnie bardzo ważne, bo moja praca jest w ten sposób nagrodzona :D Będę pisała nowego bloga, jeszcze nie wiem o czym, ale powiadomienie ukaże się na mojej stronce :) DZIĘKI WIELKIE KOCHANI :*
________
P.S. Takie malutkie pozdrowienia dla Lily Potter <3 i dla Alexis Riddle, która rozwaliła mnie swoim ostatnim komentarzem: "Naród cię potrzebuje!!!" xD

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 41.

OSTRZEŻENIE!!!

Jeśli nie chcesz zwymiotować to tego nie czytaj! Jest do dupy! Czytasz na swoją odpowiedzialność!

_____________________________________________________________________________________________________________________________________________

Rozdział 41.

            Dwa miesiące minęły nieubłaganie szybko. Draco bał się, co też może stać się takiego Hermionie. Pewnego razu naszła go taka myśl, że jego ojciec tylko go straszy, ale wolał zachować ostrożność.

            Dziś Hermiona miała wizytę u uzdrowicieli. Draco nie mógł usiedzieć na miejscu. Po prostu nie mógł się doczekać dowiedzieć jaka jest płeć dziecka.

            Kilka godzin później Hermiona wbiegła do domu uśmiechnięta od ucha do ucha.

-I co?! –zapytał Draco.

-Zgadnij.

-Nie denerwuj mnie!

-Dziewczynka!

-Cudownie! –podniósł Hermionę  i i ucałował w brzuch. –Ciężka jesteś, ale…Jak nazwiemy małą?

-No jeszcze nie wiem…nie zastanawiałam się.

-A ja od dawna o tym myślałem.

-Wymyśliłeś coś?

-Tak, ale są beznadziejne…

-Mów, no.

-Myślałem nad…Cassie i Alice.

-Cassie jest ślicznie. –powiedziała Hermiona i pocałowała swojego męża. –Takie słodkie.

-Naprawdę ci się podoba?- zadziwił się Draco.

- Są słodkie. A tym Cassie mnie urzekłeś.

-No to teraz szukamy chrzestnych.

- A ja nad tym myślałam. I tak. Harry i Luna byli świadkami na ślubie…więc może by wziąć Neville’a i Ginny?

-Doskonały pomysł! –ucieszył się Draco. –Kiedy im powiemy? Kiedy?

-Możemy ich kiedyś zaprosić. –powiedziała Miona. –I mam jeszcze jedną sprawę. Chciałabym pracować…chociażby tylko dwa miesiące... Ktoś mi dzisiaj złożył propozycje… i ja się wstępnie zgodziłam.

-No…nie wiem…

-Proszę. Nawet nie wiesz jak mi się nudzi w domu…

-Mogę ci załatwić towarzystwo.

-To nie oto chodzi…

-Wiem…- uśmiechnął się. –Tylko bez stresu i takie tam, okey?

-Dziękuję!

                                                           *

            Dwa dni później Hermiona wybrała się do pracy. Była tylko pomocnikiem w pewnym sklepie. Draco w tym czasie miał dzień wolny i oglądał telewizję. Siedział strasznie zmęczony, pewien, że zaraz zaśnie. Wcześniej Hermiona kazała mu posprzątać cały dom.

            Poczuł nagle, że szybuje jakimś czarnym tunelem gdzieś hen wysoko. Było to wspaniałe uczucie. Myślał, że będzie tak szybował resztę życia, gdy tunel ostro skręcił w lewo i w dół. Zaczął spadać. Całe jego ciało przeszył ostry ból. Rozrywający.

Upadł na zimną, ciemną posadzkę. Obok niego leżało martwe ciało jakiegoś starszego mężczyzny. Głowę miał odwróconą w prawą stronę, oczy wpatrzone w sufit. Ręka trzymała różdżkę. Draco rozejrzał się po pomieszczeniu. Ściany tu były czarne, i tylko na jednej ścianie wisiało duże lustro.

Blondyn w pokoju nie był sam. Daleko w głębi czarnego pokoju stał stół. Wokół niego siedziało wielu ludzi. Dostrzegł swojego ojca, ciotkę Bellę i jej męża i wielu innych ludzi, których znał tylko z widzenia. Tyłem do Dracona siedział jakiś łysy mężczyzna. Jego skóra na głowie była bardzo blada, a w ciemności wydawała się nawet lekko zielonkawa. Mężczyzna ten mówił wysokim głosem i wskazywał na coś co leżało na stole, a czego on nie widział.

            Skoro oni mnie nie widzą…to chyba mogę podejść bliżej.  pomyślał. Ruszył do stołu. Im znajdował się bliżej tym bardziej wszystko go bolało. Wziął się w garść i śmiało ruszył przed siebie.


            To, co zobaczył bardzo go zszokowało. Wszyscy zebrali się koło martwego ciała jakiejś dziewczyny. Miała ona brązowe, puszyste włosy. Cała była pogryziona przez jakieś stworzenie. Całe jej ubranie było zakrwawione. Trzymała się za brzuch, jakby chciała go ochronić.

________________________________________________________________________________________________________________________
Żyjecie? Jeśli tak, to chciałabym was poinformować, że dzięki Bogu był to przedostatni rozdział! W piątek będzie ostatni. Pzdr :*

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 40.

Rozdział 40.

            Następnego dnia Draco był w pracy, a Hermiona czekała na Ginny. Sypały się sowy z gratulacjami. Chodź żadne z ich dwójki nikomu więcej nie mówiło i dziecku, wszyscy znajomi już rano o tym wiedzieli.

            Była godzina dwunasta, gdy Ginny zapukała do drzwi.

-Hermiona! –rudowłosa rzuciła się na szyje przyjaciółki. –Ale się opaliłaś!

-Za to ty jesteś strasznie blada.

-No wiesz… dużo roboty. Opowiadaj jak było.

            Hermiona zaczęła opowiadać jak to było w Tajlandii.

-No, ale ty powiedz co się działo, gdy mnie nie było.

-Od czego mam zacząć…no dobra. Dzień po ślubie, przyjechałam z Harrym do Nory. Wieczorem przyszedł Ron i zaczął się na wszystkich wydzierać, czemu dopuściliśmy do tego ślubu. Uroczyście wyparł się naszej rodziny i wyszedł.

-Co?!

-No to. Ojciec się zdenerwował, powiedział, że musi na chwilę wyjść do pracy. Mama się popłakała i tyle. Fred i George chcieli biec za tym durniem, ale Katie i Rosalie zdołały ich powstrzymać.

-Żartujesz?

-Nie.

            Po południu przyszedł Draco cały umazany popiołem.

-Hej Ginny! –przywitał się. –Hermiono, idę pod prysznic.

-To oczywiste, ale co  ci się stało?

-Byłem w ministerstwie. Już miałem wchodzić do kominka, gdy coś w niego buchnęło. Wyszedł jakiś facet, a ja byłem umazany. Potem Knot kazał mi go czyścić, z sobie tylko znanego powodu.

-Ale to przecież nie należy do twoich obowiązków! –zaperzyła się Hermiona.

-Wiem.

-No to dlaczego…

-Nie wiem Hermiono. A teraz przepraszam na chwile.

-Mówiłam ci już o Magicznych Dowcipach Weasleyów?- zapytała Ginny, gdy Draco zniknął na schodach.

-Nie, a co z nimi?

-Jakiś bułgarski biznesmen, kumpel Kruma, zaproponował bliźniakom, żeby tam otworzyli sklep. Fred oczywiście z góry się zgodził, George zawahał się, ale jak Fred przedstawił mu plusy i minusy tej sprawy, to się zgodził. Wykupili już lokal. W środę wyjeżdżają.

-Naprawdę?

-No. Mają na zmianę prowadzić ten sklep w Bułgarii. Co pół roku będą się zmieniać. Od  czerwca do listopada w Bułgarii siedzi Fred i Katie, a od grudnia do maja George i Rosalie.

-To one też tam pracują?

-Tego też ci nie mówiłam? No tak, pracują. Chłopaki uroczyście oświadczyli, że dziewczynom całkowicie ufają.

-A ty nie?

-Oczywiście, że ufam.

            Do salonu wparadował Draco, tylko z ręcznikiem owiniętym w pasie. Ginny zwęziła oczy i przyglądała się chłopakowi. Hermiona spojrzała to na jedno to na drugie a potem powiedziała:

-Draco idź się ubrać!

-Czemu? Nie podobam cię się tak? –zapytał śmiejąc się.

-Mnie tak, ale chyba nie tylko mnie. –powiedziała spoglądając na Ginny, która parsknęła śmiechem. – No co?

-Nic. –powiedziała Ginny. –Draco idź się ubierz, bo Miona się obrazi.

-Oczywiście.

            I poszedł. Na górze słychać było tylko jak krzyczy:

-Nich to szlag!

            Hermiona i Ginny zachichotały. Po chwili wrócił do nich już ubrany. Siedzieli sobie w salonie śmiejąc się z Dracona, który robił głupie miny.

                                                           *

            Następnego dnia Hermiona robiąc śniadanie zauważyła, że w stronę okna lecą cztery sowy niosąc jakąś wielką paczkę. Miona otworzyła okno, a sówki gładko wylądowały na blacie kuchennym. Odwiązała paczkę, a sowy odleciały. Paczka była zaadresowana do niej i Dracona. Otworzyła ją.

            W środku pełno było gadżetów z Magicznych Dowcipów Weasleyów. Kilkanaście par Uszu Dalekiego Zasięgu, Bombonierki Lesera i różne inne zabawki.  Odstawiła patelnię  z palnika i wzięła pudełko. Draco jeszcze spał, więc musiała wnieść to na górę, żeby mu pokazać.

-Draco, wstawaj! Musisz coś zobaczyć!

-Hermiono! Co ty robisz? Tobie nie wolno dźwigać! –krzyknął Draco wstając z łóżka.-Dawaj to! –wyrwał jej pudełko. –Co to?

-Prezent od Fred  George’a.

-Wow! To musi być coś super. –powiedział i otworzył pudełko. –Super!

-Wiem, wiem. Chodź, śniadanie.

-Już idę.

                                                           *

            Następnego dnia Hermiona wybrała się na zakupy. Oczywiście ktoś jej musiał towarzyszyć, bo Draco był w pracy i nie chciał, aby jego żona nosiła jakieś ciężkie torby. Zadbał o pomocnika. Neville i Luna przez całe zakupy pomagali Hermionie.

            Kilka godzin później, wrócili na  obiad. Neville stłukł talerz. Luna posprzątała i zaczęła pomagać w przygotowaniu obiadu. Gdy przeszedł Draco wszyscy czworo zasiedli do obiadu.

-Kupiliśmy takie ładne ubranka dla dziecka…

-Mam nadzieję, że to będzie chłopiec…- powiedział Draco, a Neville ochoczo przytaknął.

-A ja bym chciała, żeby to była dziewczynka…byłabym jej ciocią. –powiedziała Luna.

- Taak… Taka słodka dziewczynka…z kucykami…-rozmarzyła się Hermiona.

-…albo warkoczykami. –dodała Luna.

-Albo. Będziemy ją ubierały w sukieneczki…

-…lub spódniczki.

-Neville, wiesz co? –zapytał Draco. –Myślę, że my nie będziemy mieli prawa głosu. Ja jako ojciec, a ty jako wujek.

-No.

            Do pokoju wpadła sowa. Upuściła list na talerz Dracona i odleciała.

-Od kogo?- zapytała Hermiona.

-Jeszcze nie wiem. –powiedział Draco otwierając list.

Draconie,

Tyle razy cię ostrzegałem! Nie posłuchałeś mnie. Czarny Pan zaczyna działać. Masz dokładnie dwa miesiące, by do nas dołączyć.

                                               Lucjusz Malfoy.

-Nie da mi spokoju…- mruknął Draco.

-Kto? –zapytała Hermiona.


-Knot. –skłamał.

______________________________________________________________________
Och mój Boże...że wam się chce to czytać ;(( Następny rozdział we wtorek

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 39.

Rozdział 39.

Kochana Ginny!

Tu jest po prostu cudownie! Musicie tu kiedyś przyjechać z Harrym. Wczoraj namówiłam Dracona na zwiedzanie. Jutro wracamy. Szkoda rozstawać się z tą plażą i w ogóle, no ale jeszcze tu kiedyś przyjadę. Chcę ciebie widzieć u mnie w domu w niedzielę. Musimy się wygadać.

                                   Pozdrawiam, Miona.

-Draco, idziemy na plażę?

-Nie. Nie mogę chodzić.

-Nie przesadzaj.

-Ale to prawda. Całą Tajlandię chyba obeszliśmy wzdłuż i z szerz.

-Nie prawda.

-Ja chcę sobie poleżeć.

-W domu poleżysz.

-Od poniedziałku idę do pracy. I kiedy mam leżeć?

-W nocy.

-Jeśli szef mnie wypuści. Powiedział, że tyle miałem urlopów, że jeszcze jeden a mnie wyrzuci.

-To śpij.

-Chodź do mnie, żono!

-Idę mój mężu.

                                                                       *

            Następnego ranka Hermiona wstała wcześnie i wybrała się na plażę. Chciała jeszcze posiedzieć nad wodą. Od kilku dni bolał ją brzuch. Tego dnia strasznie ją mdliło.

            Na plaży było pusto. Promienie słońca lśniły nad taflą wody.

-Co tu tak wcześnie robisz? –zapytał Draco, który nagle pojawił się obok niej.

-Siedzę.

-To widzę. Ale dlaczego nie w domu?

-Chce zapamiętać ten widok.

-Aaa…

-Draco, obiecasz mi coś?

-Pewnie. Mów.

-Przyjedziemy tu jeszcze kiedyś?

-Oczywiście. Kiedy tylko będziesz chciała. Teraz chodź, bo zaraz wracamy do naszego królestwa, w Norwich.

 -Chodź.

            Draco złapał Hermionę za rękę i poprowadził do domku. Walizki były spakowane. Chwycili więc klatkę z sową, walizki i teleportowali się do Norwich.

            Drzewka owocowe kwitnęły. Hermiona otworzyła drzwi i weszła do środka, a za nią Draco.

-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. –powiedział Draco rozglądając się po pokoju. –Hermiono…? –zapytał, bo dziewczyna tak szybko wbiegła na górę, że chłopak myślał, że się ona przewróci. –Hermiono, wszystko w porządku?

            Zatrzasnęły się jakieś drzwi na górze.

-Hermiono?

Zaniepokojony Draco pobiegł na górę.

-Hermiono, dobrze się czujesz?

            Miona wyszła z łazienki. Była blada na twarzy i trzymała się na brzuch.

-Wszystko w porządku. Niedobrze mi tylko. Zatrułam się czymś, to wszystko.

-Jak długo ci niedobrze?

-Hmm…już jakiś czas a co?

-No bo…

-O nie! –klepnęła się w czoło i weszła znowu do łazienki. –Chwila.

            Blondyn czekał przed drzwiami piętnaście minut. Nagle Hermiona wrzasnęła. Wybiegła z łazienki i wpadła na swojego męża.

-Draco…

-Tak?

-Bo ja chyba…

-Co?

-Bo ja chyba… jestem w ciąży…

-CO?!

-To. –pokazała mu test ciążowy.

-Nie wierzę…nie wierzę…-mruknął i wybiegł z domu.

-Ale…-Hermiona spojrzała przez okno, gdzie drogą biegł blondyn.

            Co, jeśli on nie chce tego dziecka? Co teraz będzie? Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Co chwila wychodziła z łazienki żeby zwymiotować. Wyjęła kartkę papieru i zaczęła pisać.

Kochana Ginny!

Potrzebuję rady i proszę odpisz jak najszybciej. Chyba jestem w ciąży. Robiłam test i wyszedł pozytywnie. Draco chyba doznał szoku, bo wyszedł. Czuję, że on nie chce tego dziecka. Co mam robić?

                                                                       Hermiona.

            Wysłała sowę i jeszcze raz poszła do łazienki. Po dwudziestu minutach jej sowa siedziała na parapecie.

Hermiono,

O Boże…nie wiem co o tym myśleć, ale wiem jedno. Dziecko masz urodzić. Postaraj się pogadać z Draconem. Ja… no naprawdę nie wiem. Przyjadę w niedzielę to pogadamy. Pamiętaj, masz urodzić to dziecko! Wiem, nie pomogłam.

                                                                       Ginny.

            No tak, rzeczywiście mi nie pomogła. Wieczorem około dwudziestej drugiej Dracon wszedł do sypialni. Spojrzał na Hermionę i od razu spuścił wzrok.

-Draco, musimy pogadać…

-Najpierw ja, okey? Zaraz mi powiesz to co chcesz, ale ja muszę pierwszy. –Hermiona kiwnęła głową. –No więc… chciałbym cię przeprosić. Głupio się zachowałem  tak uciekając… Chciałbym ci też powiedzieć, że nie zamierzam…

-Ale ja zamierzam. –przerwała mu Hermiona. –Urodzę to dziecko i wychowam. Nawet jeśli miałabym to robić sama!

-O czym ty mówisz? –zapytał zdziwiony Draco.

-No, bo przecież nie chcesz tego dziecka…

-CO?! Chcę. Oczywiście, że chcę. Jak ci to mogło przyjść do głowy?! To MOJE dziecko! –krzyknął tak, że aż sam się zdziwił. – Przepraszam…Chciałem tylko powiedzieć, że nie zamierzam cię z tym zostawiać. Będę pomagał.

-Naprawdę?

-Myślisz, że zostawiłbym swoje dziecko?!

-Nie no…

-Chłopiec czy dziewczynka?

-Jeszcze nie wiem…

-Mam nadzieję, że to będzie chłopak…-rozmarzył się blondyn.

-Ty naprawdę chcesz…

-No jasne.

            Hermionie ulżyło, chociaż tylko na sercu, bo znowu ją zemdliło. Gdy wróciła do sypialni Draco siedział na łóżku.

-Chodź tu.

            Miona usiadła na łóżku obok chłopaka. Blondyn delikatnie przyłożył rękę do jej brzucha.

-To tu siedzi? –zapytał, a Hermiona parsknęła śmiechem.

-TO to twoje dziecko. I, tak, TO tu siedzi. –powiedziała Hermiona.

-I dziecko się tu mieści?

-Na razie dziecko jest takie malutkie jak... ziarenko grochu…może mniejsze.

-Och mój Boże… przecież my to dziecko zgubimy…

-Ale ty głupi jesteś! Ono jak będzie na świecie to będzie większe.

-Aaa… to dobrze… Napisze mamie!

            Wyjął szybko pergamin, kałamarz i pióro i nabazgrał.

Mamo,

Właśnie się dowiedziałem, że będę ojcem! Będziesz babcią! Ale fajnie!

                                                                       Draco.

            Hermiona też napisała list, nawet dwa.

Ginny,

Byłam głupia! Draco się cieszy, tylko wtedy doznał szoku. On się cieszy.

                                                                       Hermiona.

Mamo, Tato,

Będziecie dziadkami! Właśnie się dowiedziałam.


                                               Hermiona.

__________________________________________________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. Następny 10 sierpnia, bo jadę na wakację