Rozdział 3.
Następnego dnia Hermiona wstała wcześnie. W pokoju
wspólnym spotkała Rona, który uwięziony był w ramionach Lavender. Uśmiechnęła
się w przeszła obok niech, chcąc usiąść przy wolnym stoliku.
-Eść Bemiona! –wymamrotał
Ron niezbyt wyraźnie, ponieważ jego dziewczyna dość mocno go oplotła.
-Cześć Ron. Cześć
Lavender. –odpowiedziała Hermiona.
Przypomniała sobie, że jeszcze nie odrobiła eliksirów.
Wyciągnęła więc kartkę pergaminu, pióro i atrament i zaczęła pisać. Starała się
nie zwracać uwagi na dziwne odgłosy dochodzące od pary zakochanych. Udało jej
się skończyć po dwudziestu minutach. Do pokoju wspólnego zaczęli się schodzić
inni Gryfoni.
Zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Przed Wielką Salą dogonił ją Ron.
-Szybka jesteś. Nawet nie
zauważyłem jak wyszłaś.
-Nie dziwię się.
–powiedziała Hermiona i oboje parsknęli śmiechem. Nagle przypomnieli jej się
bliźniacy. –Co to są Magiczne Dowcipy Weasleyów?
-Yyy…nie mam zielonego
pojęcia. A czemu pytasz?
-A tak. Wczoraj George coś
mi o tym mówił.
Weszli do Wielkiej Sali i ruszyli w stronę stołu
Gryfonów. Kątem oka zauważyła, że Draco Malfoy siedzi wpatrzony w nią jak
kamienny posąg. Skierowała na niego wzrok, a on westchnął i uśmiechnął się do
niej.
Przy stole Ginny i Harry już na nich czekali.
-Jakżeście się tu
znaleźli? Nie widziałem was po drodze, a gdy wychodziłem to jeszcze spałeś
Harry. Jak? –zdziwił się Harry.
-Tajne przejścia. –szepnął
Harry.
Ron trzepnął się w głowę i usiadł. Naprzeciwko Rona
usiadła Lavender i nałożyła mu na talerz cztery posty posmarowane dżemem
brzoskwiniowym. Nalała soku dyniowego i przypatrywała się mu uważnie.
-Lav, to mnie już trochę
denerwuje. Zjedz coś a nie się na mnie gapisz jak Goyle w Malfoya. –cała paczka
parsknęła śmiechem.
-Ja…ja…jak Goyle w
Malfoya…hahahaha…doskonałe…-nagle pojawiła się Luna i zaczęła się skręcać ze
śmiechu. Stoły Krukonów i Gryfonów zwróciły ku niej wzrok. Teraz Hermiona,
Harry, Ginny, Ron i Lavender śmieli się z niej, a nie z odpowiedzi Rona.
-Cześć Luna! –przywitał ją
Harry.
-Cześć…HahaHarry…jak Goyle
w Malfoya…padam…
Hermiona wstała od stołu i powędrowała na transmutację. Pod
klasą usiadła na ławce i czytała notatki. Zabrzęczał dzwonek i profesor
McGonagall otworzył drzwi i zaprosiła wszystkich uczniów do klasy. Hermiona
raźnym krokiem weszła do klasy i usiadła obok Malfoya. Chłopak przysunął się do
niej bardzo blisko.
Dziś na lekcji było bardzo hałaśliwie. Profesor
McGonagall przyniosła na lekcje białe myszki. Ławki odsunęła pod ściany, robiąc
tym samym dużo miejsca na środku.
-W parach, tak jak
siedzieliście, musicie zamienić te myszy w puchar. Transmutacja jest tym
trudniejsza, im bardziej złożone jest ciało. Mysz jest ssakiem więc jest to
bardzo trudne.
Hermiona od razu zaczęła pracować. Usiadła po turecku, a
Malfoy obok niej. Chłopak jeszcze bardziej się przysunął. Mionę zatkało. Dracon
wziął kosmyk jej włosów i zaczął kręcić wokół swojego palca. Przysunął sobie
ten palec pod nos i powąchał.
-Co ty wyprawiasz?
–szepnęła Hermiona i wyrwała kosmyk swych włosów spod jego nosa.
-Twoje włosy są
piękne…-mruknął. –Pachną truskawkowo…tak cudnie…
Hermiona oblała się szkarłatnym rumieńcem. Odwróciła
głowę w drugą stronę i zajęła się swoją myszką. Do końca lekcji nie mogła się
skupić, bo Draco cały czas na nią patrzył i nawet nie tknął swojej myszki. Trochę
to ją wkurzało.
-Panno Granger, coś się
stało? –zapytała profesorka. –Jakoś ci dzisiaj nie idzie w tymi myszkami.
-Nie nic, pani profesor.
Po lekcji Hermiona spakowała torbę. TRAH! Jej torba rozerwała się. No nie! Pomyślała. Podszedł do niej Dracon.
-Pomóc? –zapytał.
-A odwal się! –szarpnęła za
resztki swojej torby, zebrała wszystkie swoje książki i wyszła pędem z klasy.
-Ej! Co jest? –krzyknął za
nią Draco.
Miona nie odpowiedziała tylko szła dalej przed siebie. W
ciemnym kącie korytarza ujrzała burzę rudych włosów. Poznała Ginny, która
obściskiwała Seamusa.
-Chodź! Musimy
porozmawiać. –warknęła i odciągnęła dziewczynę.
______O_____O______O_______O________O____O________O________O_____O__
Przepraszam, że taki krótki, ale spieszyłam się do was. I sorki za tak długą nie obecność, nie mogłam :(
"-Jakżeście się tu znaleźli? Nie widziałem was po drodze, a gdy wychodziłem to jeszcze spałeś Harry. Jak? –zdziwił się Harry." - Trochę chaotyczny fragment jak dla mnie bo kurczę... Harry widział Harry'ego jak jeszcze śpi gdy wychodził? :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coraline M. Lee
Hahaha sorki. Mały błąd to Ron tak powiedział :D Dzięki za uwagę
OdpowiedzUsuńfajny :D na pewno bd tu regularnie wpadać :3 kiedy nastepny rozdział !? zapraszam do mnie http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/ :))
OdpowiedzUsuń