Rozdział 4.
-Że co ci powiedział?! –
zapytała Ginny, kiedy już obie siedziały w pokoju wspólnym Gryffindoru.
-Powiedział, że ładnie
pachnął moje włosy. Przez cały czas się na mnie gapił…
-O czym gadacie? –pojawił
się przy nich Ron.
-Bo Draco
powiedział…-zaczęła Ginny, ale Hermiona zakryła jej usta dłonią.
-Co Draco? –zapytał Ron.
-Nic. –warknęła Hermiona-A
jak już musisz wiedzieć, to dostał burę od McGonagall.-zmyliła na prędzce.
-Coś ty? Ale fajnie. Lecę
to powiedzieć Harry’emu.
-Idź, idź. Jeśli się
oderwie od swojej przyjaciółki to możecie śmiało ze sobą pogadać. –oznajmiła
Ginny.
-A co? Cho?
-Żeby tylko. Nie to, że
całuje się z Cho, to jeszcze na przerwach widuję go z jej przyjaciółkami.
Ostatnio na przykład siedział z nimi w Wielkiej Sali i …czekaj co oni tam robili…a
tak, oglądali jakieś gazetki dla dziewczyn. – poczekała aż Hermiona się
wyśmieje i ciągnęła dalej.- Ja już kompletnie nie wiem co się z tym człowiekiem
dzieje. Odpierdziela mu całkowicie.
-Ty, a może…ale nie to
głupie. –Ginny jęknęła. –Nie to naprawdę głupie.
-Nie chcesz, to nie mów.
Może byśmy zorganizowali takie spotkania, tylko dla naszej paczki? No wiesz,
ja, ty, Ron, Harry. No może Luna i Neville. Mam pewien plan.
-Świetny pomysł. Dawaj
dalej.
-No taki bal. Zapytam
McGonagall. Ona zawsze nie lubiła imprez, ale przyjaźń zawsze dla niej była
ważna. Dobierzemy się w pary. Kreacje wieczorowe –uśmiechnęła się- Przemycimy
trochę kremowego piwa, i będzie super. Co ty na to?
-A ja na to: juhuu! Co my
tu jeszcze robimy? Lecę do McGonagall, a ty wołaj resztę. Spotkamy się na
błoniach. –powiedziała Hermiona i pobiegła do gabinetu profesorki.
Korytarze były pełne, jak zwykle o tej porze. Spostrzegła
grupkę Krukonek, więc zwolniła i wypatrywała Harry’ego, ale najwyraźniej to nie
była ta grupka. Na końcu korytarza zauważyła swój cel.
-Pani profesor!-
krzyknęła.
McGonagall odwróciła się i zmierzyła Hermionę
zaciekawionym spojrzeniem.
-Coś się stało panno
Granger?
-Tak…nie…to znaczy w
pewnym sensie. Chciałabym panią o coś prosić, pani profesor. –zaczęła nieśmiało
Hermiona. –Bo widzi pani, my…to znaczy Ginny Weasley i ja wymyśliłyśmy…
I opowiedziała cały plany profesorce.
-I oczkujesz, że się
zgodzę? –Hermiona zawstydzona
przytaknęła. –Dobrze-Hermiona potarła ucho, bo bała się, że źle
zrozumiała- Tak, panno Granger, zgadzam się. Tyle, że mogę wam na to pozwolić
dopiero w Dzień Bożego Narodzenia. Udostępnię klasę transmutacji, tylko w ciągu
dwóch dni, ma ona być posprzątana, rozumiemy się?
-Ależ oczywiście, pani
profesor. Dziękuje, ale to bardzo dziękuję. –ukłoniła się ładnie i ruszyła na
błonia.
____^____^_^____^_____^_____^_____^_____^_____^______^_____^_____^
Pokój wspólny Ślizgonów był pusty, nie licząc Zabiniego i
Malfoya. Wszyscy przenieśli się na błonia.
-I co? Jak transmutacja?
–zapytał Zabini.
-Ee… wiesz powiedziałem
parę komplementów, ale po dzwonku się zerwała i uciekła. Potem pękła jej torba,
a gdy chciałem jej pomóc, warknęła na mnie i weź tu człowieku bądź miły.
Czytałeś Proroka?
-A powinienem? –zdziwił
się Blaise.
-No raczej. Czarny Pan
znowu poluje na szlamy. W tym tygodniu zabił już pięć szlam, a jest
dopiero…czwartek.
-Nie jest sam. Ma
śmierciożerców.- Malfoy pokiwał głową.
-Idziesz na błonia? Nie
chce mi się tu siedzieć.
-Nie mogę. Sprout dała mi
szlaban, bo… no właśnie nie wiem dlaczego. Gadałem sobie z Nottem jak gdyby
nigdy nic, a ta zaczęła się na mnie wydzierać, że nie odrobiłem zadania
domowego to chociaż powinienem słuchać i bla bla bla. Chcesz to idź sam.
___#___#_____#_____#____#_____#_____#____#____#___#__#__#__#___#__
-Pozwoliła? Nie wkręcasz
nas? –zapytał Ron czerwony z podekscytowania.
-No tak! Ale musimy
posprzątać po balu.
Ee, to nic. Da się zrobić
–powiedzała Ginny. –Ustalamy pary. Dziewczyny wybierają chłopaków. My już to
wcześniej uzgodniliśmy –uśmiechnęła się do Miony i Luny.
Dziewczyny podeszły do swoich partnerów: Luna i Neville,
Hermiona i Ron, a Harry z Ginny.
-Ron, dlaczego jesteś
jakiś dziwny? Chcesz to możesz iść z Lavender nie obrażę się. –powiedziała
szczerze Hermiona.
-Nie. To spotkanie dla
przyjaciół, a nie dla…innych. –zaprotestowała Ginny.
-Nie chodzi o Lavender.
Już z nią zerwałem. –powiedział Ron i od razu się uśmiechnął. –To kiedy ten
bal?
-Zerwałeś?
-No tak, a co?
Hermiona pokręciła głową i dołączyła się rozwinięcia
pomysłów Ginny. Luna podpowiedziała, że przydała by się jemioła, że siedzi tam
pełno jakiś stworzeń.
*
Boże
Narodzenie tuż, tuż. Napięcie rosło. Nikt z grona przyjaciół nie mógł się już
doczekać balu. Dwa dni przed przyjęciem, przy śniadaniu podeszła do nich Luna.
-Cześć
wszystkim! –po chóralnym wyśpiewaniu przez wszystkich „Cześć Luna” , zrobili
jej miejsce, by mogła usiąść pomiędzy nimi. –Idziecie ze mną do Hogsmeade.
Muszę kupić sukienkę. Wy już pewnie macie?
Ginny i Hermiona zrobiły przerażone miny. Przez całe
przygotowania zapomniały o kupnie sukienki na bal.
-Ojej…zapomniałam. Okey,
pójdziemy z tobą po lekcjach. Spotkamy się w Sali Wejściowej. –zgodziła się
Mionka.
-To super. Widzimy się
później. –zaświergotała Luna i odeszła.
-To ja też już pójdę.
–oznajmił Neville i wybiegł za Luną.
Po śniadaniu Hermiona wyszła na zielarstwo. Za szklarnią
usłyszała głos profesorek Sprout i McGonagall. Nie chciała podsłuchiwać, ale
gdy niechcący usłyszała pierwsze zdanie, nie mogła się ruszyć.
-…ale skoro tak mówisz
Minerwo, to wielu uczniów ucieszyłoby się z tej wiadomości. –powiedziała
profesor Sprout.
-Za dużo zamieszania, jak
dla mnie, kochana. Tamtej grupce pozwoliłam, bo wiesz jak dla mnie ważna jest
przyjaźń. I trzeba jeszcze zapytać profesora Dumbledore’a. –powiedziała
profesor McGonagall.
-Oj, nie przesadzaj.
Dyrektor na pewno się zgodzi. Rozmawiałam z moimi Puchonami. Okazało się, że na
święta zostaje spora liczba uczniów. Założę się, że twoi Gryfoni na pewno
zostaną.
-Dobrze, dobrze. Zapytam
dyrektora. Ty poinformuj Filiusa i Severusa.
Hermiona szybko odsunęła się od krawędzi szklarni i
stanęła wraz z innymi uczniami w ogonku do miejsca pracy. Lekcja minęła szybko.
Dziewczyna nie mogła się doczekać by podzielić się z przyjaciółmi, tym co
usłyszała. Z jej rozmyślań wynika, iż profesorki szykują ogólny bal dla
uczniów, którzy zostają z szkole na święta.
-Przed kim tak uciekasz,
Granger? A może śpieszysz się do mnie? –Hermiona nie zauważyła, że przed Salą
Wejściową stał Draco Malfoy i jego świta.
-Ach, przymknij się
farbowana lalko! –krzyknęła Hermiona tak głośno, że kilku drugoroczniaków
zaczęło się śmiać. Draco oblał się rumieńcem i krzyknął na nich:
-Zamknąć, bo możecie
zarobić szlaban, kurduple!
Miona uśmiechnęła się i biegła dalej. Wpadła do pokoju
wspólnego Gryfonów zadyszana. Przy oknie siedziała cała jej paczka, prócz Luny.
-Kto cię goni, Mionka?
–zapytał Ron, a Hermiona wybuchła śmiechem. –Coś powiedziałem śmiesznego, czy
jak?
-Nie nic. Tak tylko się
śmieję, ale dobra, słuchajcie o czym się dowiedziałam…-zaczęła.
Podzieliła się z nimi jej przypuszczeniami. Po chwili
Harry powiedział:
-Ale to oczywiste, że
szykuje się drugi bal.
I rzeczywiście. Następnego dnia, na tablicy ogłoszeń
wisiał plakat:
Ogłoszenie
Dnia
25 grudnia, o godzinie 1900 odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Zapraszamy
uczniów, którzy nie wybierają się na święta do domu.
Fajny rozdział ;d Moja rada: uważaj na powtórzenia, bo często ci się to zdarza ;p Tak ogólnie jest dobrze tylko strasznie szybko wszystko się dzieję ;p
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła to usuń weryfikacje obrazków, bo to zniechęca do dodawania komentarzy.
Czekam na kolejny rozdział ;*
http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/
Włączyłabym, tylko jest jeden problem. Nie wiem jak :D Pomoże ktoś?
OdpowiedzUsuńUstawienia - Posty i komentarze - Wyłącz weryfikację obrazkową. Fajny FF :D
UsuńPozdrawiam, Stokrotka (Adminka Lav)
dzięki :*
UsuńCałkiem fajny pomysł na bloga :)
OdpowiedzUsuń