wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 9.

Rozdział 9.
            Następnego ranka dziewczyna obudziła się zła. Podeszła do szafy, zabrała ubrania i wyszła.
-No nie, Malfoy. To znowu ty? –powiedziała znudzonym głosem
-Tak. A co, nie co cieszysz się na mój widok?
-Mam kiepski humor, więc lepiej mnie nie wkurzaj, okey?
-Dobrze, dobrze. A mogę wiedzieć , dlaczego? –zapytał Malfoy.
-Nie…właściwie, to czemu mam ci nie mówić? Mój przyjaciel nachlał się wczoraj do upadłego. Do tego siedział  z jakąś laską, z którą idzie na bal…
-Ale chyba nie żałujesz, ,że idziesz ze mną? –przerwał jej chłopak.
-Nie, nie żałuje.
-To jutro widzę cię w pięknej sukni przed Wielką Salą. Cześć. –i niewysłuchawszy do końca opowieści Hermiony, ruszył w stronę lochów.
-Cześć. –mruknęła dziewczyna.
            W pokoju wspólnym zastała zdenerwowanego Harry’ego.
-Co się stało? –zapytała.
-Co się stało?! Ty się mnie pytasz co się stało?! –wywrzasnął. –Przykleiłaś tego debila do łóżka, pijanego! Rzucał się na łóżku jak ryba wyjęta z wody, a ty się pytasz co się stało?! Przez całą noc próbowałem go odkleić, ale nic. Myślałem, że ducha wyzionę! –zawahał się, a potem dodał spokojniej: Jeszcze się rano zrzygał!
-Zaraz go odkleję. –oznajmiła Hermiona.
-I to szybko! Jeszcze mu nie przeszło!
            W dormitorium chłopców niesamowicie śmierdziało. Dean, Seamus i Neville siedzieli na jednym łóżku i zerkali jednym okiem na Rona. Ronald leżał na łóżku z głową przechyloną na jedną stronę. Co kilkanaście sekund wymiotował.
-Chłoczyść! –wrzasnęła i wszystkie zanieczyszczenia wywołane złym samopoczucie Rona, zniknęły. Jednym machnięciem różdżki odkleiła rudzielca od łóżka. – I już wszystko w porządku.
-W porządku? –powiedział Ron. –Wszystko? Przykleiłaś mnie do łóżka jak w Mungu na oddziale zamkniętym i co? Myślałaś, że samobójstwo popełnię czy co?
-Nie…ja chciałam…-zaczęła się tłumaczyć Hermiona.
-Mnie zabić? Prawie ci się udało! Zacząłem się dusić!
-Ja chciałam dobrze, naprawdę…
-Zostaw mnie w spokoju!
            Hermiona wybiegła w pokoju. Usiadła na korytarzu na pierwszym piętrze. Oparła się o ścianę i zaczęła płakać. Co ja zrobiłam? Nie chciałam żeby mu się coś stało? Jeszcze jakby go ktoś w tym stanie zobaczył, na pewno wyleciałby ze szkoły. Zalała się strumieniem łez. Nie musiał na mnie tak krzyczeć!
            Przesiedziała tak przez pół dnia. Przechodzący obok niej uczniowie, gapili się na nią jak na wariatkę. Po jakimś czasie, nadal płacząc usłyszała czyjś głos.
-Czemu płaczesz? –zapytał znajomy głos, który coraz bardziej lubiła.
-Bo ktoś mi zrobił przykrość. –odpowiedziała. Poczuła, że ktoś siada obok niej i obejmuje ją ręką.
-A co dokładnie ci zrobił?
-Ron się upił i ja go przykleiłam do łóżka, żeby nikt go nie zobaczył, bo na pewno wypieprzyliby go z Hogwartu. A on zaczął się na mnie wydzierać. Jakbym chciała go zabić!
-Dureń. –poznała ten głos. Chciała strząchnąć jego rękę, ale nie miała siły.
-Nie nazywaj go tak!
-Spokojnie. –próbował ją uspokoić- Przepraszam, okey. Już dobrze?
-Tak. Dzięki. Jestem tak, piekielnie zmęczona, że zaraz usnę.
-Oprzyj się o mnie. Mam nadzieję, że jestem wygodny. –uśmiechnął się.
            Hermiona oparła głowę o jego ramię i usnęła. Przed snem poczuła jak ktoś odgarnia jej włosy w czoła. Po bardzo długim czasie obudziły ją jakieś głosy.
-Co wy tu robicie w środku nocy? –krzyknął Filch.
-Siedzimy jak widać, stary charłaku. –mruknął Malfoy.
-Wynoście się stąd, bo pójdę po jakiegoś nauczyciela. –zagroził.
-A idź sobie gdzie chcesz. Mnie to nie obchodzi. –Hermiona usiadła, a Draco objął ją ramieniem. –Chodź, odprowadzę cię do pokoju wspólnego.
            Hermiona posłusznie wstała. Szli tak oboje, Draco nadal trzymał ją z talii. Na korytarzu mijały ich zaciekawione spojrzenia, które już nie obchodziły Hermione. Pod portretem Grubej Damy, Malfoy powiedział:
-No jesteśmy. To…cześć. –I odszedł.
-Draco! Poczekaj! –zawołała za nim Hermiona.
-Tak? –błyskawicznie się odwrócił.
-Dzięki za wszystko. Jednak źle cię oceniłam. –Draco przestał się uśmiechać. Miona tego nie zauważyła, podeszła do niego i pocałowała go w policzek. – Hej.
-Hej.
-Miona! Gdzieś ty się podziewała? –zapytała Ginny, gdy tylko brązowooka weszła do pokoju wspólnego. –Tak się martwiłam!
-Nie potrzebnie. Nie jestem już mała.
-Gdzie byłaś?
-Spacerowałam po zamku.
-Słyszałam od Harry’ego, że pokłóciłaś się z Ronem. Czy to prawda?
-Tak.
-O co?
-Niech sam ci powie. Dureń.
-Tak, jest trochę…głupkowaty, ale to nie jest powód , żeby zrywać przyjaźń.
-Ja nic nie mówię o zrywaniu przyjaźni. Niech mnie przeprosi. Chciałam go jakoś ochronić przed konsekwencjami tego jego pijaństwa, a on z mordą mi wyskoczył, że chciałam go zabić. –wybuchnęła. –Tak, cholera! Chciałam! Zadowolony? Przekaż mu, niech się ode mnie raz na zawsze odpierdzieli.
            Wzięła kilka głębokich oddechów i ruszyła w stronę dormitorium dziewcząt. Była głucha na nawoływania Ginny. Rzuciła się na łóżko i zasnęła.
            Znalazła się w jakimś jasnym pokoju. Na ścianach wisiały pomarańczowe tapety. Przy oknie stało biurko. Po prawej stronie stał regał z książkami. Na ścianie wisiało tuzin obrazów przedstawiających różnego rodzaju krajobrazy.
Hermiona przyjźała się sobie od stóp do głów i aż zaparło jej dech w piersiach. Jej ciało było przezroczyste. Jak duch. Unosiła się delikatnie w powietrzu. Rozejrzała się po pokoju.
Pod wschodnią ścianą leżało jakieś ciało. Martwe ciało.
-Draco!
Podbiegła do leżącego na podłodze chłopaka. Zbadała mu puls, ale nic nie wyczuła.
-Nie umieraj, nie umieraj….
Z jego ciała uniusł się jego własny duch. Przezroczysty Draco poszybował ku sufitowi. Zawirował w powietrzu i skierował się w strone dziewczyny. Hermiona cofnęła się o krok – właściwie posunęła się o kilkadziesiąt centymetrów do tyłu – i wbiła wzrok w Malfoya.
-Kochanie, już nic nas nie rozdzieli, teraz będziemy razem…-szepnął blondyn.–Już na zawsze…razem….
-Na zawsze… -powtórzyła Miona.
            Ktoś dobijał się do drzwi.
-Draco! Hemiona! Proszę otwórzcie! –usłyszała czyjś głos. Rozległ się huk i do środka wpadła Narcyza Malfo, matka Dracona. Włosy miała potargane, rozbiegany wzrok. –Nieeee! –zawyła.-Nieeeeeee! Mój syn…mój Draco…on nie żyje!!!!!!!!! – I zalała się łzami.
            Hermionie zabiło serce z bólu.
-O Boże…to tylko sen…tylko –obudziła się cała spocona. Podeszła do stolika stojącego przy oknie, nalała sobie do szklanki wody.
            Przez resztę nocy nie mogła zasnąć. Gdy tylko zmrużyła oczy, to przed nimi ukazał się obraz martwego Dracona i zapłakanej Narcyzy.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział, tylko jeden fakt mi się nie zgadza. Napisałaś że siedzieli na tych schodach w nocy i Filch ich wygonił, a później patrzyli się na nich uczniowie. Ska oni się tam wzięli w nocy?
    Tak ogólnie to mi się podoba, tylko te białe coś... Na prawdę nie możesz czegoś z tym zrobić?
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się, ale naprawdę nie mogę. Nie da się. Co ustawię, to znowu białe. A o tej nocy, to rzeczywiście dziwnie wyszło ;D

    OdpowiedzUsuń