Rozdział 10.
Wstała z łóżka. Gdyby nie to, że
dziś miał się odbyć bal, nigdy by z tego łóżka nie wstała. Wpadła na pomysł,
żeby spotkać się z Luną. Z Harrym się trochę pogryzła, Z Ronem…szkoda gadać, z
Ginny, też nie chciało jej się gadać. Nie chciała jej spojrzeć w oczy po ty jak
wybuchła.
-Gdzie idziesz? –zapytała Ginny. Nie zauważyła, że ruda
już wstała.
-Idę się przejść.
-Iść z tobą?
-Nie, dzięki.
Spacerowała
kilkanaście minut aż natknęła się na Lunę i Neville’a. Siedzieli obok siebie i
rozmawiali.
-Hej Miona! –zawołała radośnie Luna.
-Dołączysz do nas? –zapytał Neville.
-Dziękuję wam, ale chcę się przejść. –ruszyła przed
siebie. Usłyszała tylko jak Luna mówi do Neville’a: Pójdę z nią. Ona chce, żeby
ktoś z nią był, ale się nie narzuca.
Co za dziewczyna z tej Luny? Zawsze wie co
komu potrzeba. Blondyna dogoniła Hermionę po schodach.
-Co cię gryzie?
-Nie wiem co zrobić z Ronem. Lubię go, bo to mój
przyjaciel, ale strasznie mnie zdenerwował.
-Tęsknisz za Ronem?
-Sama nie wiem.
-Spróbujemy coś z tym obojniactwem zrobić. –uśmiechnęła
się. - Nie spotykaj się z Ronem, staraj się z nim nie rozmawiać. Jeśli po jakimś czasie zaczniesz za nim
tęsknić, to znaczy, że przyjaźnicie się dalej, a jeśli nie…no to…
-Koniec. –dokończyła Hermiona.
-No…tak. Ale miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
-Yhy…
-Wracaj lepiej do dormitorium, szykuj się na bal. Draco
nie będzie na ciebie wiecznie czekał.
-Draco…
-Co?
-Co będzie jak Ginny, Harry, Ron i Neville zobaczą, że ja
nim idę?
-Nie przejmuj się nimi. Możesz starać się ich unikać.
-Jak długo? Bal będzie trwał kilka godzin.
-Dasz sobie radę. Jak coś ja ci pomogę.
Rozstały
się przy schodach prowadzących do pokoju wspólnego Gryfonów i Krukonów.
-Dzięki Luna. Dzięki za wszystko. –powiedziała Hermiona.
-Ty też byś mi pomogła, ja to wiem. –Luna uśmiechnęła się
przyjacielsko i ruszyła w stornę pokoju wspólnego Krukonów.
Panna
Granger ruszyła w swoją stronę. Pokój wspólny zalany był popołudniowym
słońcem. W kącie siedział Harry i
Neville. Brązowooka usiadła przed kominkiem, skierowała ręce w stronę kominka i
powoli ogrzewała.
Na
zewnątrz było około minus dwadzieścia stopni. Na błoniach leżała gruba warstwa
śniegowego puchu. Kilku Puchonów
walczyło na śnieżki z Krukonami.
Do
Hermiony podeszła Ginny. Miona natychmiast obróciła głowę i powiedziała:
-Przepraszam Ginny…
-Za co? –zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Za wszystko. Ostatnio byłam niemiła dla ciebie.
-Rozumiem, Ronald cię wkurzył. Mam go na co dzień więc
wiem co to znaczy porządnie się zdenerwować.
-Wybaczysz?
-Na pewnie, głupia ty. –Już po chwili obie się do siebie
tuliły.
Po jakimś
czasie Miona zapytała:
-Szykujemy się na bal?
-Trochę się zasiedziałyśmy. Dowiem się z kim idziesz?
-Nie. Wybacz mi, ale nie.
-Postaram się przeżyć. –zaczęła udawać, że szlocha.
Obie
ruszyły do dormitorium dziewcząt. Wyjęły suknie, biżuterie, buty i kosmetyki, i
zaczęły się przebierać. Jedna drugą malowała.
-Ginny, tylko nie za mocno. Wiesz, że nie lubię mocnych
makijaży.
-Jest ślicznie! Spórz. –podała brązowookiej lusterko.
Rzęsy
miała czarne i długie, nad nimi czarną kreskę. Usta lekko się błyszczały. Ginny
założyła jej naszyjnik od Rona, bransoletkę od Dracona i kolczyki od jej
rodziców.
-Super. –szepnęła Ginny. –Teraz zabieramy się za mnie.
Hermiona
stanęła nad swoją rudowłosą przyjaciółką i zaczęła robić ją na bóstwo. Ginny
również miała czarną kreskę nad rzęsami, policzki lekko zaróżowione a usta
czerwone.
-Która godzina? –zapytała Ginny.
- W pół do dziewiętnastej. Chodźmy już, bo nasi partnerzy
będą czekać.
Założyły
buty i ruszyły pod Wielką Salę. Rozdzieliły się pod nią: Ginny weszła do Sali,
gdzie czekał na nią Harry, a Miona czekała na Dracona.
Po pięciu
minutach zjawił się jej partner. Ubrany w garnitur, w którym wyglądał bardzo,
bardzo przystojnie.
-Wow! –powiedział na „dzień dobry”
-Hej.
-Hej. Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki. Możemy już iść?
-Jasne. –powiedział, ale nie ruszył się z miejsca tylko
nadal się na nią gapił.
-To idziemy?
-Jasne.
-Draco, trzepnąć cie?
-Jasne.
Hermiona zachichotała.
Potrząsneła lekko Draconem. Chłopak pokręcił głową i powiedział:
-Idziemy?
-Jasne. –oboje zachichotali.
Wielka
Sala była pięknie ozdobiona. Z sufitu padał śnieg, na zaczarowanym sklepieniu
świeciły gwiazdy. Za każdej z czterech ścian wisiał herb jednego z domów: na
ścianie zachodniej herb Hufflepuffu, na wschodniej Slytherinu, na południowej
Gryffiondoru, a na północnej Ravenclawu. Tam, gdzie kiedyś stał stół dla
profesorów, teraz stała wielka scena, na której już rozstawiał się zespół
Fatalnych Jędz. Dwie trzecie Sali zajmował parkiet do tańca, a resztę zajmowały
stoliki czteroosobowe.
-Usiądziesz? –zapytał.
-Tak.
Usiedli
przy stoliku w samym kącie. Po kilku sekundach dołączyli do nich Zabini i
Parkinson.
-Możemy się dosiąść? –zapytał Blaise.
-Hermiona? –Draco chciał, żeby Miona podjęła decyzję.
-Oczywiście. –Pansy łypnęła na Hermionę okiem.
-Czym zajmują się twoi rodzice w świecie mugoli?-zapytała Pansy.
-Są dentystami.
-Cóż to takiego dentysta?
-Dentyści leczą ludziom zęby.
-Co innego można się spodziewać po mugolach? –zapytała
złośliwie.
-Pansy, przestań. –uspokajał ją Blaise. –Chodź potańczyć.
Przy stoliku
zostali tylko Draco i Hermiona.
-Zatańczysz?
-Pewnie. –odpowiedziała Miona.
Bujali
się tak w rytm muzyki. Dziewczyna zauważyła, że po drugiej stronie Sali tańczą
Ginny i Harry. Oby mnie nie zauważyli, oby
mnie nie zauważyli…powtarzała w kółko.
-Ładne masz oczy. –pochwalił Dracon. Hermiona spuściła
wzrok. – Naprawdę.
-Yyy…dziękuję.
Wirowali
tak jeszcze bardzo długo.
-Pójdziemy się napić? –zaproponowała Mona.
-Usiądź, ja przyniosę. Piwo kremowe czy sok dyniowy?
-Piwo proszę.
Hermiona
przypatrywała się szalejącym na parkiecie parom. Zauważyła Rona, który siedzi
przy jednym stoliku z Susan. Dziewczyna nie wyglądała na niezadowoloną.
Najwyraźniej Ronald nie poprosił jej jeszcze do tańca.
-Proszę. Oto pani piwo. –uśmiechnął się zawadiacko.
-Dziękuję. –Hermiona wzięła łyk piwa i poczuła, że w
brzuch fruwają motylki, w głowie lekko jej się kręciło, a kolory stały się
wyraźniejsze. Draco cały czas na nią patrzył. Zerknęła na niego . –Przystojny
jesteś, wiesz?
-O, naprawdę? Dziękuję.
-Chyba się w tobie zakochałam. I to poważnie.
Pocałował
ją w policzek.
-Mało.
-Czego mało? Za mało piwa? Mogę donieść, jeśli…
-Ciebie mało. –przerwała Hermiona. Motylki w brzuchu się
rozszalały. –Chodź na korytarz.
Blondyn
posłusznie za nią wyszedł. Stanęli w ciemnym kącie.
-Szaleję za tobą, Draco. –wyznała Miona.
-Miło, że to odkryłaś. Bardzo miło.
Brązowooka
rzuciła się na chłopaka. Przytknęła swoje usta do jego warg i zaczęła namiętnie
całować. Blondyn poddał się jej ustom. Jego wargi były według Hermiony
doskonałe. Silne, a zarazem delikatne. Ciepłe. Dziewczyna przegryzła wargę
Dracona i lekko nią szarpnęła. Chłopak mruknął. Złapał ją za udo i podciągnął
je do góry. Hermiona tak ścisło się do niego przykleiła, że on musiał się co
chwila odrywać by nabrać powietrza.
-Her…miona…chwi…la…-wydyszał chłopak.
-Yhy?
-Za pół godziny ogłoszą króla i królową balu. Chcę, żeby
ciebie zobaczyli na parkiecie. Skąd będą wiedzieć kim zostanie królowa, skoro
nie będzie najładniejszej dziewczyny?
-A całowanie?
-Jeszcze mamy czas, kochanie.
-Ale ja nie wytrzymam. Jeszcze raz, tylko jeden…
Dracon
musnął ust dziewczyny.
-Chodźmy już.
Hermiona
mruknęła coś pod nosem, złapała swojego partnera za rękę i weszła do Wielkiej
Sali. Potańczyli jeszcze trochę wśród innych par. Paręnaście minut później
profesor Dumbledore zabrał głos.
-Kochani uczniowie, proszę o chwilę ciszy. Zaraz będziecie
się dalej bawić. –poczekał aż tłum uczniów ucichnie. – Za chwilę dowiecie się
kim został król balu, królowa, wicekról i wice królowa. Chcecie się tego
dowiedzieć? – Uczniowie wyrazili zgodę piszcząc i klaskając. Snape, który stał
niedalego złapał się za głowę i pokręcił nią z nie dowierzaniem. – Chwileczkę.
–do dyrektora podeszła profesor McGonagall ze szkarłatną kopertą. –Otóż wice
królem i wicekrólową zostają… Ernie McMillan i Hanna Abbot. –rozległy się
wiwaty. –Tytuł Króla i Królowej
tegorocznego Balu i koronę otrzymują…Hermiona Granger i Dracon Malfoy.
Draco
pociągnął Hermiona i skierował się w stronę Dumbledore’a. Kątem oka dziewczyna
zauważyła, że Pansy Parkinson zgrzyta zębami ze złości. Przed dyrektorem
znaleźli się w migu oka. Po chwili na ich głowach spoczywały przepiękne korony,
ozdobione diamencikami. Rozległy się okrzyki radości.
W drodze
do stolika, Miona pociągnęła chłopaka do wyjścia.
-Gdzie mnie prowadzisz?
-Zobaczysz. –uśmiechnęła się.
Hermiona
pomaszerowała wzdłuż korytarza. Brązowooka otworzyła drzwi pierwszej z brzega
klasy.
-Ojej.
Na jednej
z ławek siedział Neville wpatrzony z zachwytem w Lunę. Panna Lovegood stała
przy katedrze, a naokoło niej latały żółte ptaszki. Hermiona wyszła z
klasy i otworzyła inne drzwi. Klasa była
pusta.
-O czym ty myślisz? –zapytał Draco.
-O tobie.
Blondyn
nie zdążył nic powiedzieć, bo dziewczyna już przykleiła mu się do ust.
______*______*______*______*______*______*______*_____*______
-Ktoś widział Hermionę? –zapytała Ginny.
-Nie. –mruknął Ron.
-Przed chwilą gdzieś ciągnęłą Dracona! Gdzie ona jest?
–ciągnęła Ginny.
-Mało mnie to obchodzi. Idę spać. –oznajmił Ron.
-Ronald! –wrzasnęła Ginny. –To twoja przyjaciółka!
-Już nie.
-Ron!
I
odszedł.
-Harry poszukaj po Sali. Ja przejdę się po klasach. Musimy
ją znaleść zanim zrobi coś głupiego.
Rozdzielili
się. Rudowłosa zaglądała do wszystkich sal. Ani śladu. Wreszcie natknęła się na
Lunę i Neville’a.
-Hej! Widzieliście gdzieś Hermionę?
-Hej. Tak. Siedzieliśmy sobie w klasie zaklęć, aż tu w
pewnej chwili wchodzi ona i Draco. Zobaczyła, że my tu jesteśmy to wyszła.
–powiedział Neville.
-Nie poszliście za nią?
-Nie, a niby dlaczego mamy za nią łazić?
-Bo ona była tam SAMA z Draconem!
-Ginny, wyluzuj. Nic jej nie będzie. Uwierz mi. –odezwała
się Luna.
-Nic jej nie będzie? Uważa,bo uwierzę. –I poszła szukać
jej dalej.
Szukała
po klasach i szukała, aż usłyszała z jednej gwar. Ktoś śmiał się głośno.
Otworzyła drzwi.
Na jednej
z ławek siedział Draco Malfoy, a na jego kolanach siedziała Hermina i całowała
go.
-Hermiona?! Co ty najlepszego wyprawiasz? –krzyknęła
Ginny. Hermiona obróciła się, ale nie zeszła z kolan.
-Co?
-Ty się pytasz co? Złaź z niego! Natychmiast!
-Bo co mi zrobisz?
-Złaź. Musimy pogadać.
Hermiona
pocałowała blondyna w usta i wyszła z klasy za Ginny.
-Możesz mi powiedzieć, co to ma być?
-Co, co?
-Co ty z nim robisz?
-Ja go kocham.
-Kochasz Malfoya?
-A co w tym złego?
___________________________________________________________________
Jak myślicie? Dlaczego Miona tak sie zachowywała?
Czyzby Draco dosypał jej czegoś do piwa? A może to był ktoś inny?
OdpowiedzUsuńZauważyłam jeden błąd: "Dziewczyna nie wyglądała na niezadowoloną" z tego zdania wynika że Susan była zadowolona ;p
Fajny rozdział i czekam na kolejny ;*
http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/
Tak dosypał. Ale czego?
OdpowiedzUsuńEliksir Miłosny :3
OdpowiedzUsuńLub Marihuana :) Nie dolał pewnie z Zabinim amortencji
OdpowiedzUsuń