Rozdział
11.
Następnego
dnia Hermiona obudziła się strasznie zmęczona. Wróciła około czwartej nad
ranem, choć bal zakończył się około pierwszej w nocy. Przez cały ten czas była
z Draconem. O Boże! Draco! Na myśl o nim rozbolał ją
brzuch. Co ja wczoraj wyprawiałam? Aż
usta mnie bolą.
Hermiona przez resztę wieczoru
całowała się z Malfoyem. Przed czwartą skończyła i razem wybrali się na spacer
po błoniach (tam też się całowali). Na szczęście nikt ich nie widział.
Od
wczorajszego wieczoru trochę się zmieniło. Nawet więcej niż trochę. Poczuła coś
poważniejszego do blondyna. Pokłóciła się z przyjaciółmi. Jedyni, którzy jej
jeszcze zostali to Luna, Neville i Harry –chociaż z tym ostatnim to nie do
końca wiadomo. Nie widziała się z nim.
Wstała,
zabrała ubrania i wyszła do łazienki się przebrać. Była godzina dziewiąta.
Korytarze były zatłoczone. Ludzie śmiali się, rozmawiali o wczorajszym balu.
Przed
łazienką stał Dracon.
-Cześć. –powiedział.
-Cześć.
-Wyspałaś się?
-Tak. Raczej tak. Zwykle długo nie śpię. A ty?
-Też. Jestem na nogach już od godziny.
-Och…fajnie. –Jakoś nie garnęło im się do rozmowy. Wczoraj
byli bardziej śmiali.
-Idziesz się ubrać?
-No, tak.
-To nie zatrzymuję. –powiedział. –Poczekać na ciebie?
-Jak chcesz.
-To poczekam…
Weszła do
łazienki, wzięła szybki prysznic i ubrała się w dresy. Użyła swoich ulubionych
perfum i wyszła. Przed łazienką stał Draco i szorował butami o podłogę.
-Yhm… -odchrząknęła Hermiona –Już jestem.
-Świetnie. Przejdziemy się? Na błonia?
-Tylko wezmą płaszcz.
Pobiegła
do pokoju wspólnego. W nim siedziała Ginny. Na szczęście siedziała odwrócona
plecami do Hermiony, więc jej nie zauważyła. Brązowooka skorzystała z okazji i
po cichu weszła do dormitoruim.
-Jestem. Możemy iść.
Nabrała
już pewności siebie. Nie była taka rozmowna, bo może się nie wyspała, a Draco
też nic nie mówił, bo myślał,że Hermionie jest wstyd za wczorajszy wieczór?
-To jak się wczoraj bawiłeś?
-Świetnie. Jeszcze mnie usta bolą. –uśmiechnął się
przyjacielsko.
- Taak…to było trochę dziwne… -Hermiona się zarumieniła.
-Może trochę, ale…ale trzeba przyznać, że byłaś naprawdę
wyluzowana.
-Wyluzowana…łagodne słowo. Po prostu odjechałam.
Miona
zagapiła się w niebo. Było szare, sypał śnieg.
Nagle
oberwała śnieżką w plecy.
-O ty! –odwróciła się. Za nią stał Malfoy z miną
niewiniątka. Gdy spostrzegł spojrzenie Miony uśmiechnął się lekko.
-Coś nie tak?
Hermiona
podniosła garść śniegu, porządnie zbiła i wycelowała. Trafiła prosto w czoło
chłopaka.
-A to za co?
-Za nic. Lubię cie to masz jeszcze raz! –trafiła do z
klatkę piersiową.
-Uuuu…prosto w serce. Umieram…
Draco
rozciągnął się na śniegu. Hermiona nabrała w ręce śniegu i kucnęła przy nim.
Już miała obsypać go śniegiem, gdy ten przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Brązowookiej śnieg wypadł z rąk.
Hermionę
zalała fala zimna. Blondyn skorzystał z okazji, że Hermiona jest zajęta
pocałunkami, wrzucił jej za płaszcz trochę śniegu.
-Brrr. Ale zimno! –powiedziała Hermiona. –Ja wracam.
-Szkoda. –Draco zrobił minę zbłąkanego psa. –Sam tu nie zostanę.
Idę z tobą.
Szli w
milczeniu, bez bitwy na śnieżki. Pod dziurą pod portretem Dracon zapytał:
-Czy to znaczy, że jesteśmy parą?
Hermiona
zastanowiła się przez chwilę. Potem spojrzała
w oczy chłopakowi i szeroko się uśmiechnęła. Blondyn uśmiechnął się i w
podskokach wrócił do salonu Ślizgonów.
-Cześć Hermiona. –powitał ją Harry. Czyli jednak nie jest
na nią zły.
-Cześć.
-Gdzie byłaś?
-Na błoniach.
-Z kim?
-Przepraszam cię Harry, ale to nie twoja sprawa.
-Jasne. Tak chciałem wiedzieć. Sorki. Widziałaś gdzieś
może Ginny?
-Nie, a co?
-Tak chciałem z nią pogadać…o przyszłości…
-O czym? O przyszłości? –zdziwiła się Miona.
-No tak.
-A po co?
-Nie obraź się Hermiono, ale to nie jest twoja sprawa.
–oboje parsknęli śmiechem.
Do pokoju
wspólnego weszła Ginny.
-Harry, chcę porozmawiać z Mioną…w cztery oczy.
–powiedziała Ginny. Harry mruknął coś o podsłuchiwaniu i o plotkach.
-O czym chcesz ze mną pogadać?
Rudowłosa
zawahała się.
-Słyszałam, jak jakiś drugoroczniak mówił, że chodzisz z
Malfoyem.
-Nie powinno go to interesować.
-Ale jesteś z nim czy nie? –zdenerwowała się Ginny.
-Jestem! A co w tym złego?!
-To jest wróg twojego przyjaciela. Jego wróg czyli nasz
wróg! A ty z nim romansujesz?
-Tak, ale…
-Nic dobrego z tego nie wyjdzie, zobaczysz.
-Zamieniasz się w naszą drogą Sybillę, czy co?
-Ja cię tylko ostrzegam –warknęła Ginny i odeszła.
______***_____****_____***_____***_____***_____***_____***_____***
Następnego
dnia Hermionę obudził krzyk Ginny dochodzący z pokoju wspólnego.
-…pięćdziesiąt punktów! Co mama powie?! Jutro z samego
rana, może jeszcze dzisiaj dostaniesz wyjca!
Miona
okryła się szlafrokiem i ruszyła zobaczyć o co ta kłótnia. W fotelu siedział
Ron. Włosy miał potargane, a pod okiem siniaka. Nad nim stała Ginny i krzyczała
tak, że ślina jej skapywała z warg.
-Jezu, co jemu się stało? –zapytała Hermiona.
-Zapytaj się swojego chłopaka! –wrzasnęła rudowłosa.
-Weź przestań. Ron, co się dzieje?
-Pobiłem Malfoya…i straciłem pięćdziesiąt
punktów…-wyliczał Ron. –zarobiłem szlaban…moi rodzice dostaną list od
Dumbledore’a…
-Dlaczego go pobiłeś?
Ron nie
odpowiedział.
-Ron, mówię do ciebie.
-Nie domyślasz się Hermiono? –zapytała Ginny troszkę
spokojniejsza.
-Nie. Gdzie jest Draco?
-Blondas jest w skrzydle szpitalnym. Ma złamany nos i
rękę. Pani Pomfrey powiedziała, że będzie musiał zostać do jutra –powiedział
Ron.
Hermiona
jęknęła i poszła się ubrać. Za godzinę zaczynały się lekcje, ale zamiast na
śniadanie wybrała się do skrzydła szpitalnego.
Przechodząc obok Rona, obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.
W
skrzydle szpitalnym leżał tylko Draco. Pani Pomfrey krzątała się koło jego
łóżka.
-O, Hermiona! –ucieszył się Draco.
-Coś chcesz, złociutka? –zapytała pani Pomfrey.
-Przyszłam do pana Malfoya.
-Aha. Tylko nie za długo. I jakbyś mogła mu obmyć twarz
to…
-Oczywiście. –powiedziała brązowooka i wzięła miseczkę z
wodą i ściereczkę.
Hermiona
usiadła na łóżku chłopaka. Ręka umieszczona była na temblaku, nos umazany był
krwią. Zamoczyła ściereczkę i delikatnie obmyła twarz blondyna.
-Dzięki.
-Draco, wyjaśnij mi jedno…-zaczęła. –Dlaczego biłeś się z
Ronem?
Draco
spojrzał jej w oczy i powiedział:
-To on na mnie napadł. Ja się tylko broniłem.
-Mówił coś?
-Mamrotał coś, że…ja chcę cię skrzywdzić…że mnie zabije i
coś w tym stylu
-Że co?
-To co słyszałaś.
-Ale…
-Powiedz coś swoim przyjaciołom, bo nie wiem…nie będziemy
mieli spokoju.
-Ale oni mnie nie słuchają! –zdenerwowała się Hermiona.
Zadzwonił
dzwonek i dziewczyna wybiegła na pierwszą lekcję: mugoloznastwo. Co przerwa odwiedzał
chłopaka, aż przed piątą lekcją pani Pomfrey zdenerwowała się i powiedziała, że
jeśli jeszcze raz tu dzisiaj przyjdzie, to przykuje ją do jakiegoś łóżka i nie
wypuści do końca roku szkolnego. Z nudów Hermiona przesiadywała przerwy w
bibliotece.
Niestety twoje zgłoszenie na http://potterowskie-ocenki.blogspot.com/ jest niekompletne i nie mogę go przyjąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Świetne ;) czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńOjejku. jak slodko <3 promuje twoj blog i czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za promocje :D
Usuń