niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 11.

Rozdział 11.
            Następnego dnia Hermiona obudziła się strasznie zmęczona. Wróciła około czwartej nad ranem, choć bal zakończył się około pierwszej w nocy. Przez cały ten czas była z Draconem.  O Boże! Draco! Na myśl o nim rozbolał ją brzuch. Co ja wczoraj wyprawiałam? Aż usta mnie bolą.
            Hermiona przez resztę wieczoru całowała się z Malfoyem. Przed czwartą skończyła i razem wybrali się na spacer po błoniach (tam też się całowali). Na szczęście nikt ich nie widział.
            Od wczorajszego wieczoru trochę się zmieniło. Nawet więcej niż trochę. Poczuła coś poważniejszego do blondyna. Pokłóciła się z przyjaciółmi. Jedyni, którzy jej jeszcze zostali to Luna, Neville i Harry –chociaż z tym ostatnim to nie do końca wiadomo. Nie widziała się z nim.
            Wstała, zabrała ubrania i wyszła do łazienki się przebrać. Była godzina dziewiąta. Korytarze były zatłoczone. Ludzie śmiali się, rozmawiali o wczorajszym balu.
            Przed łazienką stał Dracon.
-Cześć. –powiedział.
-Cześć.
-Wyspałaś się?
-Tak. Raczej tak. Zwykle długo nie śpię. A ty?
-Też. Jestem na nogach już od godziny.
-Och…fajnie. –Jakoś nie garnęło im się do rozmowy. Wczoraj byli bardziej śmiali.
-Idziesz się ubrać?
-No, tak.
-To nie zatrzymuję. –powiedział. –Poczekać na ciebie?
-Jak chcesz.
-To poczekam…
            Weszła do łazienki, wzięła szybki prysznic i ubrała się w dresy. Użyła swoich ulubionych perfum i wyszła. Przed łazienką stał Draco i szorował butami o podłogę.
-Yhm… -odchrząknęła Hermiona –Już jestem.
-Świetnie. Przejdziemy się? Na błonia?
-Tylko wezmą płaszcz.
            Pobiegła do pokoju wspólnego. W nim siedziała Ginny. Na szczęście siedziała odwrócona plecami do Hermiony, więc jej nie zauważyła. Brązowooka skorzystała z okazji i po cichu weszła do dormitoruim.
-Jestem. Możemy iść.
            Nabrała już pewności siebie. Nie była taka rozmowna, bo może się nie wyspała, a Draco też nic nie mówił, bo myślał,że Hermionie jest wstyd za wczorajszy wieczór?
-To jak się wczoraj bawiłeś?
-Świetnie. Jeszcze mnie usta bolą. –uśmiechnął się przyjacielsko.
- Taak…to było trochę dziwne… -Hermiona się zarumieniła.
-Może trochę, ale…ale trzeba przyznać, że byłaś naprawdę wyluzowana.
-Wyluzowana…łagodne słowo. Po prostu odjechałam.
            Miona zagapiła się w niebo. Było szare, sypał śnieg.
            Nagle oberwała śnieżką w plecy.
-O ty! –odwróciła się. Za nią stał Malfoy z miną niewiniątka. Gdy spostrzegł spojrzenie Miony uśmiechnął się lekko.
-Coś nie tak?
            Hermiona podniosła garść śniegu, porządnie zbiła i wycelowała. Trafiła prosto w czoło chłopaka.
-A to za co?
-Za nic. Lubię cie to masz jeszcze raz! –trafiła do z klatkę piersiową.
-Uuuu…prosto w serce. Umieram…
            Draco rozciągnął się na śniegu. Hermiona nabrała w ręce śniegu i kucnęła przy nim. Już miała obsypać go śniegiem, gdy ten przyciągnął ją do siebie i pocałował. Brązowookiej śnieg wypadł z rąk.
            Hermionę zalała fala zimna. Blondyn skorzystał z okazji, że Hermiona jest zajęta pocałunkami, wrzucił jej za płaszcz trochę śniegu.
-Brrr. Ale zimno! –powiedziała Hermiona. –Ja wracam.
-Szkoda. –Draco zrobił minę zbłąkanego psa. –Sam tu nie zostanę. Idę z tobą.
            Szli w milczeniu, bez bitwy na śnieżki. Pod dziurą pod portretem Dracon zapytał:
-Czy to znaczy, że jesteśmy parą?
            Hermiona zastanowiła się przez chwilę. Potem  spojrzała w oczy chłopakowi i szeroko się uśmiechnęła. Blondyn uśmiechnął się i w podskokach wrócił do salonu Ślizgonów.
-Cześć Hermiona. –powitał ją Harry. Czyli jednak nie jest na nią zły.
-Cześć.
-Gdzie byłaś?
-Na błoniach.
-Z kim?
-Przepraszam cię Harry, ale to nie twoja sprawa.
-Jasne. Tak chciałem wiedzieć. Sorki. Widziałaś gdzieś może Ginny?
-Nie, a co?
-Tak chciałem z nią pogadać…o przyszłości…
-O czym? O przyszłości? –zdziwiła się Miona.
-No tak.
-A po co?
-Nie obraź się Hermiono, ale to nie jest twoja sprawa. –oboje parsknęli śmiechem.
            Do pokoju wspólnego weszła Ginny.
-Harry, chcę porozmawiać z Mioną…w cztery oczy. –powiedziała Ginny. Harry mruknął coś o podsłuchiwaniu i o plotkach.
-O czym chcesz ze mną pogadać?
            Rudowłosa zawahała się.
-Słyszałam, jak jakiś drugoroczniak mówił, że chodzisz z Malfoyem.
-Nie powinno go to interesować.
-Ale jesteś z nim czy nie? –zdenerwowała się Ginny.
-Jestem! A co w tym złego?!
-To jest wróg twojego przyjaciela. Jego wróg czyli nasz wróg! A ty z nim romansujesz?
-Tak, ale…
-Nic dobrego z tego nie wyjdzie, zobaczysz.
-Zamieniasz się w naszą drogą Sybillę, czy co?
-Ja cię tylko ostrzegam –warknęła Ginny i odeszła.
______***_____****_____***_____***_____***_____***_____***_____***
                                
            Następnego dnia Hermionę obudził krzyk Ginny dochodzący z pokoju wspólnego.
-…pięćdziesiąt punktów! Co mama powie?! Jutro z samego rana, może jeszcze dzisiaj dostaniesz wyjca!
            Miona okryła się szlafrokiem i ruszyła zobaczyć o co ta kłótnia. W fotelu siedział Ron. Włosy miał potargane, a pod okiem siniaka. Nad nim stała Ginny i krzyczała tak, że ślina jej skapywała z warg.
-Jezu, co jemu się stało? –zapytała Hermiona.
-Zapytaj się swojego chłopaka! –wrzasnęła rudowłosa.
-Weź przestań. Ron, co się dzieje?
-Pobiłem Malfoya…i straciłem pięćdziesiąt punktów…-wyliczał Ron. –zarobiłem szlaban…moi rodzice dostaną list od Dumbledore’a…
-Dlaczego go pobiłeś?
            Ron nie odpowiedział.
-Ron, mówię do ciebie.
-Nie domyślasz się Hermiono? –zapytała Ginny troszkę spokojniejsza.
-Nie. Gdzie jest Draco?
-Blondas jest w skrzydle szpitalnym. Ma złamany nos i rękę. Pani Pomfrey powiedziała, że będzie musiał zostać do jutra –powiedział Ron.
            Hermiona jęknęła i poszła się ubrać. Za godzinę zaczynały się lekcje, ale zamiast na śniadanie wybrała się do skrzydła szpitalnego.  Przechodząc obok Rona, obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.
            W skrzydle szpitalnym leżał tylko Draco. Pani Pomfrey krzątała się koło jego łóżka.
-O, Hermiona! –ucieszył się Draco.
-Coś chcesz, złociutka? –zapytała pani Pomfrey.
-Przyszłam do pana Malfoya.
-Aha. Tylko nie za długo. I jakbyś mogła mu obmyć twarz to… 
-Oczywiście. –powiedziała brązowooka i wzięła miseczkę z wodą i ściereczkę.
            Hermiona usiadła na łóżku chłopaka. Ręka umieszczona była na temblaku, nos umazany był krwią. Zamoczyła ściereczkę i delikatnie obmyła twarz blondyna.
-Dzięki.
-Draco, wyjaśnij mi jedno…-zaczęła. –Dlaczego biłeś się z Ronem?
            Draco spojrzał jej w oczy i powiedział:
-To on na mnie napadł. Ja się tylko broniłem.
-Mówił coś?
-Mamrotał coś, że…ja chcę cię skrzywdzić…że mnie zabije i coś w tym stylu
-Że co?
-To co słyszałaś.
-Ale…
-Powiedz coś swoim przyjaciołom, bo nie wiem…nie będziemy mieli spokoju.
-Ale oni mnie nie słuchają! –zdenerwowała się Hermiona.

            Zadzwonił dzwonek i dziewczyna wybiegła na pierwszą lekcję: mugoloznastwo. Co przerwa odwiedzał chłopaka, aż przed piątą lekcją pani Pomfrey zdenerwowała się i powiedziała, że jeśli jeszcze raz tu dzisiaj przyjdzie, to przykuje ją do jakiegoś łóżka i nie wypuści do końca roku szkolnego. Z nudów Hermiona przesiadywała przerwy w bibliotece.

4 komentarze:

  1. Niestety twoje zgłoszenie na http://potterowskie-ocenki.blogspot.com/ jest niekompletne i nie mogę go przyjąć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ;) czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku. jak slodko <3 promuje twoj blog i czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń