Rozdział
20.
Następnego dnia do
Hermiony zadzwonił telefon z wiadomością, że jeśli chce kupić ten dom w
Norwich, musi dzisiaj podpisać umowę. Od razu po śniadaniu Miona i jej ojciec
wyruszyli dl Norwich. Draco jeszcze spał, więc nikt go nie budził.
Z domu Miony do jej przyszłego
domu było dwie godziny jazdy. Gdy znaleźli
się przed domem, Hermionę zamurowało. Ten dom, widziała tylko na zdjęciach. W
rzeczywistości był dużo ładniejszy.
Był dwupiętrowy,
drewniany. Deski miał pomalowane na brązowo, a dach na czerwono. Na wschodniej
ścianie rosła winorośl. Ogrodzony był białym płotkiem. W ogródku rosły cztery
drzewa. Dąb, dwie jabłonie i klon. Na klonie zbudowano huśtawkę. Przed drzwiami
siedziała już pani Manson, która była właścicielem tego domu.
-Dzień dobry –powitała ją Hermiona.
-Dzień dobry , panno Granger. Możemy już podpisać umowę?
-A możemy obejrzeć
najpierw dom? –zapytał pan Granger.
-Oczywiście.
Zapraszam do środka.
Hermionę zamurowało ponownie.
Stanęła jak wryta.
Na wprost był salon. W żółtym
kolorze. Po lewej stronie stała kanapa, a parę metrów przed nią, telewizor.
Naprzeciwko wejścia było ogromne okno, a na środku stał stół.
Po prawej stronie była kuchnia. Mała
w kolorze zielonym. Po lewej stronie była łazienka i schody na górę. Na górze
były trzy sypialnie; dwie urządzone jedna nie. Pierwsza sypialnie, największa
była kremowo- brązowa. Pośrodku stało wielkie łóżko, a po bokach nocne szafki.
Po prawej stronie stała szafa.
W drugiej sypialni było jedno łóżko
i komoda.
-Tato, myślę że
możemy podpisać umowę. –wyjąkała Hermiona. Była zachwycona tym domem.
-Córce się spodobał.
–ucieszyła się pani Manson.
-Najwyraźniej. Czyli
podpisujemy?
-Tak. –powiedziała
Hermiona i sięgnęła po pióro. Podpisała się pod oryginałem i kopią dokumentu.
-Kopia dla mnie,
oryginał dla ciebie –wręczyła Mionie dwie pary kluczy. –Mam nadzieję, że będzie
się tu pani dobrze mieszkało. Ja już muszę lecieć. Do widzenia!
-Do widzenia.
Hermiona zbiegła jeszcze raz na dół.
Zrobiła pirółet na środku salonu i szepnęła: „To wszystko jest moje…” Wybiegła na dwór. Wskoczyła na huśtawkę.
Zaczęła się huśtać. Jej ojciec wyszedł na zewnątrz.
-Moja mała
dziewczynka się huśta? –Hermiona wybuchnęła śmiechem. –Mam cię tu zostawić?
-TAK! –krzyknęła
Miona.
-Hahaha…O której mam
po ciebie przyjechać?
-Może za dwie
godziny?
-Dobrze. Będę o
czternastej.
Odjechał. Hermiona huśtała się tak i
huśtała. Obok jej domu mieszkała jedna rodzina czarodziejów, a z drugiej nie
stał żaden dom. Po półgodzinnej huśtawce, przed furtką zmaterializował się
jakiś blondyn.
-Draco? Co ty tu
robisz?
-Od twojej mamy
dowiedziałem się gdzie jesteś i ja też
jestem. –uśmiechnął się. –Dlaczego mnie nie obudziłaś?
-No wiesz…w nocy
miałeś pewną przygodę…więc chciałam, żebyś się wyspał.
-Hahaha…tamtego ci
nie wybaczę. –Miona parsknęła śmiechem. –Pokarzesz mi dom?
-Oczywiście.
Pokazała mu salon, kuchnię,
łazienkę. Weszli na górę. Znaleźli się z największej sypialni.
-O, a tu będziemy za
parę lat…zajmować się…co powiesz na takie małe stworzątka…biegające po tym
domu…z takimi małymi nóżkami…tup,tup,tup.
-Że co ty masz na
myśli, Draco? –uśmiechnęła się Hermiona.
-Ty dobrze wiesz co
czym…-objął Hermionę w pasie i pocałował w szyję.
-Chodź, pokarzę ci
inne sypialnie.
-Mnie się podoba ta.
–pociągnął Hermionę na łóżko. –Możemy zostać tu.
-Nie, idziemy dalej!
– popchnęła Dracona i wstała z łóżka.
Blondyn ruszył za nią. Weszli do drugiej
sypialni.
-O tu się zrobi
pokoik dla dzieciąteczka, co ty na to?
-Ty tak na poważnie?
–zapytała Hermiona.
-A ty nie? Ja
myślałem, że mnie kochasz…-udał, że płacze.
-Kocham, kocham.
Chodź do ogrodu. –Draco wywrócił oczyma i poszedł za swą ukochaną.
Miona wzięła go za rękę i
oprowadziła wokół ogrodu. Znaleźli się tuż przy huśtawce. Chłopak posadził
Hermionę na huśtawce i zaczął bujać.
-----------*-------------*-----------*----------------*-----------------*-------------------*------
-Ginny, jak myślisz?
Dlaczego Hermiona jeszcze nie przyjechała? –zapytał zdenerwowany Ron. Siedzieli
z Ginny w jego pokoju.
-Myśle, że po prostu
nie ma czasu i tyle. I przestań się tak denerwować. Od kilku dni nie mówisz o
niczym inny jak tylko o Mionie. To staje się nudne. Ogarnij się Ron.
-Ale…
-Zamknij się! Idę za spacer. Nie zamierzał słuchać tych
głupot przez resztę dnia. –oznajmiła Ginny i wybrała się w stronę lasu.
Ron wyjął z szafki kawałek pergaminu
i wziął pióro. Zaczął pisać.
Droga Hermiono!
Trochę się martwię. Nie piszesz żadnym listów i nie
przyjeżdżasz. Mam nadzieje, że Malfoy ci się już nie naprzykrza. Jakby co
wystarczy, że napiszesz. Czekamy na ciebie w Norze za dwa tygodnie. Jeśli do
tego czasu nie przyjedziesz…to sami przyjedziemy do ciebie. Odpisz jak
najszybciej.
Całuję,
Ron.
Przywiązał liścik do nóżki sowy i
otworzył okno. Sowa zahuczała i wyleciała przez okno. Schował kałamarz do
szuflady i położył się na łóżku. Muszę znaleźć pracę- pomyślał.
________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Jeśli nie chcecie żebym umarła dajcie mi trochę odpocząć :) Następny rozdział w...czwartek //AUTORKA
Mhm! A już był taki moment, że myślałam, że to zrobią :D Ale tym ostatnim zdaniem to mnie załamałaś!!!! :c A chcesz żebyśmy my umarli? xd A tak poza tym to piszę się "pokaż", a nie "pokarz". Nie, że złośliwa jestem tylko chciałam pomóc :) CZWARTEK?!?!! NIE WYTRZYMAM :C
OdpowiedzUsuńNo dobra niech ci bd ;) rozdzial taki cudowny ze mozesz miec wolne <33 xd
OdpowiedzUsuńNIE UMIERAJ ;) Rozdział wspaniały :) Ciekawe co dalej :) POzdrawiam :)
OdpowiedzUsuńron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
panstwowesley.blogspot.com
Nominuje Cię do Liebster Awards wiecej info na panstwowesley.blogspot.com :)
Usuń