niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 35. Ten zaginiony ^^

Rozdział 35.

            Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. Hermiona bez użycia czarów wysprzątała cały dom. Draco marudził, że to babskie zajęcie, ale jak wysłuchał reprymendy Hermiony, z przegraną miną zabrał się za pomaganie.

-Jak chcesz, żeby ten dom wyglądał ładnie to nie marudź, tylko sprzątaj. A jak było u ciebie na świętach?

-U mnie nie było świąt. –powiedział Draco wbijając wzrok z podłogę.-Zawsze każdy siedział w swoim pokoju.

            Hermionie zrobiło się go żal. Rzuciła szmatkę, którą akurat trzymała w ręku i przytuliła chłopaka. Jak to jest, że niektórzy żyją szczęśliwie, mają pełne rodziny, a inni żyją jakby byli biedakami, bez miłości?  pomyślała.

-Mam  nadzieję, że te święta będą lepsze…-mruknął.

-Na pewno!  Będziemy razem. –pocałowała go w policzek. –Wypadałoby zaprosić twoją mamę. Nie będzie sama siedziała, w święta trzeba być z rodziną.

-Dziękuję ci Hermiono. Jesteś najukochańszą, najpiękniejszą, najinteligentniejszą osobą jaką znam.

-Wiem o tym.

-I skromną.

-O tak. To mój atut.

-Niewątpliwie Hahaha….Zrobimy sobie przerwę?

-No…możemy. Zrobię jakieś kanapki.

-No nie do końca o to mi chodziło, ale dobrze. Niech ci będzie. Możemy zjeść kanapki. –powiedział, a Hermiona weszła do kuchni. –Ale jeszcze wrócę do tematu łóżkowego…-mruknął gdy dziewczyn, która już gramoliła się w kuchni.

            Piętnaście minut później Miona wyszła ze stosem kanapek na talerzu.

-Uuu…kanapeczki. Daj pomogę. –powiedział Draco i przejął talerz. Usiedli sobie na schodach.

-Fuck! Zapomniałam o piwie kremowym. Accio dwie butelki piwa kremowego! – i już szybowały ku nim.

-Fuck? Skąd takie słownictwo, Hermiono?

-Skąd? Zobacz przez okno, kto stoi na drodze.

            Draco podszedł do okna i zobaczył, że na drodze stoi Emma White. Ale nie była sama. Obok niej kroczyła jakaś rudowłosa postać. Wszędzie by go rozpoznał. To był Ronald Weasley. I nagle stało się coś, co blondyna zszokowało. Emma po namiętnie pocałowała.

-Podejdź tu na chwilę, Hermiono. –powiedział.

-O nie! Ta…ta…pieprzona…

-Hermiono! –zdziwił się Draco. –Co raz bardziej mnie zaskakujesz.

-Dlaczego?

-No wiesz…wtedy na dyskotece, po zaręczynach, teraz to słownictwo…

-Sama siebie zaskakuję.

-Nie dziwię się, prefekt, prefekt naczelny, a teraz? Niegrzeczna dziewczyna. –uśmiechnął się złośliwie.

-Bywa. A ty? Złośliwy chłopak, a teraz potulna owieczka.

-Jeśli mnie nie pocałujesz to się rozbeczę.

-Proszę…baranie. –pocałowała go w policzek. –A teraz na czym to ja skończyłam? A tak. Co za popieprzona…wredna…różowa…

-Hermiono!

-Pinda. –zakończyła. –Idę przemówić Ronowi do rozumu.

-Nigdzie nie pójdziesz!

-A  żebyś wiedział, że pójdę.

-Nie. –złapał ją i podniósł. Zarzucił ją sobie na plecy i zaczął nieść na górę. Ta piszczała w niebo głosy.

-Przymknij się Hermiono!

- Nie!

-No to masz za swoje. –położył ją na łóżku i stanął nad nią. –Wojna na gilgotki!

-Co?! Hahaha…-zaczęła się głośno śmiać, bo Draco już łaskotał ją po szyi. –Hahaha…przestań. To łaskocze.

-I o to chodzi.

            Rozległo się pukanie do drzwi. Chociaż nie. Tego nie można było nazwać pukaniem. Ktoś walił w drzwi pięściami.

-Co jest…?

            Hermiona ze łzami w oczach wstała z łóżka. Blondyn zszedł na dół. W drzwi nadal ktoś łomotał. Draco otworzył. Za drzwiami stał Ron cały czerwony ze złości, a za nim stała Emma, która wyglądała jakby znudzona ta sytuacją.

-Czego? –zapytał blondyn.

-Co robisz Hermionie?!

-Hahaha…a co?

-Pytam się!

-No wiesz…byliśmy na górze w sypialni…

-Przestań! Ty…ty…nie jesteście po ślubie więc wszystko można łatwo skończyć, ale jak zrobisz jej dzieciaka to cię zabije, rozumiesz?!

-Hahaha…-wybuchnął Draco, myślą jak całą tą sytuację mógł zrozumieć Ron.

-Co cię tak bawi, Malfoy?

-Ty. Myślisz, że ja teraz Hermionę…

-Tak. A co, nie?

-Nie. –Ron jakby wyglądał na uspokojonego. –Dzisiaj nie.

-Co to znaczy?

-Że dzisiaj tego nie robiliśmy, ale…

-Ty gnoju! –krzyknął Ron popychając Dracona, tak że ten upadł na podłogę.

-Draco! –przybiegła Miona. –Ron, odbiło ci?

-Mi? Co ty z nim robisz? Będziesz tego żałowała. Po ciąży tego nie da się już tego odkręcić.

-Ciąży? O co ci chodzi?

-Ten palant myśli, kochanie, że my teraz… no wiesz…kochaliśmy się.-powiedział Draco.

-To śmieszne! My teraz tego nie robiliśmy!

-Czyli wy się już…- to słowo chyba nie mogło się wydobyć z jego ust.

-Tak. –powiedział jakby z dumą z głosie, Draco.

-Hermiono…czy ty nie jesteś…w ciąży?

-W ciąży? Ron, lecz się!

-Ja mam się leczyć? A kto pieprzy się w wrogiem?!

-Ron! –pisnęła Miona i pobiegła na górę.

-Jak ty potrafisz wszystko zepsuć! –warknął Draco i zatrzasnął drzwi przed Ronem. Pobiegł za brązowooką. –Hermiono! Hermiono!

            Znalazł ją w najmniejszej sypialni. Siedziała w kącie i szlochała.

-Nie płacz. Przez takiego durnia nie warto.

-Ale…to mój…przyjaciel…

-Były. No i …całowałam…się z nim…

-Kiedy?

-Na balu…w święta…

-Ale wtedy całowałaś się ze mną…

-Nie na tym…to było na balu moich przyjaciół. Byli…Neville, Luna…Ginny…Harry i Ron.

-Dobra…nie płacz. Nie lubię jak płaczesz…Co mam zrobić, żebyś przestała?

-Zostawić mnie samą.

-Tego nie zrobię.

-Czy ty musisz być taki?

-Jaki?

-Kochany.

-A to źle?

-Tak. Chyba tak.

-Zaszalejemy.

-Co ty…?

-Accio wino!

            Nadleciała ku nim butelka skrzaciego wina.

-Pij.

-Z gwinta?

-No. Pij, dobrze ci zrobi.

Hermiona przyłożyła butelkę do ust. Wypiła pół butelki na raz. Draco spojrzał na nią ze zdziwieniem.

-Suszyło cię?

-Nie.

-No to jeśli nie, to jesteś alkoholiczką.

-Nie. Po prostu mam ochotę się napić.

-Daj łyka.

-Masz.

            Siedzieli do północy wypijając już czwartą butelkę wina. Nagle sowa rąbnęła w okno. Draco wstał chwiejąc się lekko. Otworzył okno i wpuścił sowę. Zrzuciła list i odleciała.  Blondyn ledwie przeczytał list, bo literki rozmazywały mu się przed oczami.

Kochany Draconie!

Kupiłam mieszkanie, jednak jeśli Hermiona się zgodzi, jeden dzień świąt chciałabym spędzić z wami. Nie będę oczywiście cały czas u was, tylko jeden dzień. Odpisz mi proszę jak najszybciej.

                                                                       Mama

-Hihihi –zachichotał. –Mama do mnie napisała.

-Chodź, tu. Daj buzi. –powiedziała Hermiona.

            Draco już się nachyli, gdy upadł na ziemię, potykając się o własne nogi.

-Ups! Nic ci nie jest, kochanie?

-Nie, tylko się przewróciłem. Gdzie u nas jest pergamin?

-W szafce, w salonie.

-Aha, dzięki. –i na czworaka poczłapał do salonu. Zaświecił światło, znalazł pergamin i pióro i odpisał.


Przyjeżdżaj, mamo.

4 komentarze:

  1. Suuper !! :> szkoda , że 39 dopiero w środę :< nie da się wześniej ?? ;) i roz. naprawdę suuper !! świetnie piszesz :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!! Ten akurat chyba najlpeszy co czytałam !! <3 Nie mogę się doczekac nastepnego i dlaczego nast. dopiero w środę?? :c

    I nowy rozdział u mnie !!
    http://hogwart-teddy-alice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Wchodzę na Twojego bloga, czytam od 1 rozdziału, czytam i czytam... Dochodzę do 34 i zamierzam czytać 35, a tu O.O nie ma! A potem ogarnęłam! :D Blog ciekawy, chociaż mogłabyś bardziej opisywać sytuacje. Mimo wszystko mam zamiar jeszcze tu zaglądnąć! ;)
    Pozdrawiam!
    Nadya.

    + Jeśli masz ochotę, wpadnij - http://hermionadracoocaleni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pijani Draco...
    Me gusta XDD
    Zapraszam wszystkich do mnie!
    http://nienawiscklamstwomiloscdramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń