czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 10.

Rozdział 10.
            Wstała z łóżka. Gdyby nie to, że dziś miał się odbyć bal, nigdy by z tego łóżka nie wstała. Wpadła na pomysł, żeby spotkać się z Luną. Z Harrym się trochę pogryzła, Z Ronem…szkoda gadać, z Ginny, też nie chciało jej się gadać. Nie chciała jej spojrzeć w oczy po ty jak wybuchła.
-Gdzie idziesz? –zapytała Ginny. Nie zauważyła, że ruda już wstała.
-Idę się przejść.
-Iść z tobą?
-Nie, dzięki.
            Spacerowała kilkanaście minut aż natknęła się na Lunę i Neville’a. Siedzieli obok siebie i rozmawiali.
-Hej Miona! –zawołała radośnie Luna.
-Dołączysz do nas? –zapytał Neville.
-Dziękuję wam, ale chcę się przejść. –ruszyła przed siebie. Usłyszała tylko jak Luna mówi do Neville’a: Pójdę z nią. Ona chce, żeby ktoś z nią był, ale się nie narzuca.
            Co za dziewczyna z tej Luny? Zawsze wie co komu potrzeba. Blondyna dogoniła Hermionę po schodach.
-Co cię gryzie?
-Nie wiem co zrobić z Ronem. Lubię go, bo to mój przyjaciel, ale strasznie mnie zdenerwował. 
-Tęsknisz za Ronem?
-Sama nie wiem.
-Spróbujemy coś z tym obojniactwem zrobić. –uśmiechnęła się. - Nie spotykaj się z Ronem, staraj się z nim nie rozmawiać.  Jeśli po jakimś czasie zaczniesz za nim tęsknić, to znaczy, że przyjaźnicie się dalej, a jeśli nie…no to…
-Koniec. –dokończyła Hermiona.
-No…tak. Ale miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
-Yhy…
-Wracaj lepiej do dormitorium, szykuj się na bal. Draco nie będzie na ciebie wiecznie czekał.
-Draco…
-Co?
-Co będzie jak Ginny, Harry, Ron i Neville zobaczą, że ja nim idę?
-Nie przejmuj się nimi. Możesz starać się ich unikać.
-Jak długo? Bal będzie trwał kilka godzin.
-Dasz sobie radę. Jak coś ja ci pomogę.
            Rozstały się przy schodach prowadzących do pokoju wspólnego Gryfonów i Krukonów.
-Dzięki Luna. Dzięki za wszystko. –powiedziała Hermiona.
-Ty też byś mi pomogła, ja to wiem. –Luna uśmiechnęła się przyjacielsko i ruszyła w stornę pokoju wspólnego Krukonów.
            Panna Granger ruszyła w swoją stronę. Pokój wspólny zalany był popołudniowym słońcem.  W kącie siedział Harry i Neville. Brązowooka usiadła przed kominkiem, skierowała ręce w stronę kominka i powoli ogrzewała.
            Na zewnątrz było około minus dwadzieścia stopni. Na błoniach leżała gruba warstwa śniegowego  puchu. Kilku Puchonów walczyło na śnieżki z Krukonami.
            Do Hermiony podeszła Ginny. Miona natychmiast obróciła głowę i powiedziała:
-Przepraszam Ginny…
-Za co? –zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Za wszystko. Ostatnio byłam niemiła dla ciebie.
-Rozumiem, Ronald cię wkurzył. Mam go na co dzień więc wiem co to znaczy porządnie się zdenerwować.
-Wybaczysz?
-Na pewnie, głupia ty. –Już po chwili obie się do siebie tuliły.
            Po jakimś czasie Miona zapytała:
-Szykujemy się na bal?
-Trochę się zasiedziałyśmy. Dowiem się z kim idziesz?
-Nie. Wybacz mi, ale nie.
-Postaram się przeżyć. –zaczęła udawać, że szlocha.
            Obie ruszyły do dormitorium dziewcząt. Wyjęły suknie, biżuterie, buty i kosmetyki, i zaczęły się przebierać. Jedna drugą malowała.
-Ginny, tylko nie za mocno. Wiesz, że nie lubię mocnych makijaży.
-Jest ślicznie! Spórz. –podała brązowookiej lusterko.
            Rzęsy miała czarne i długie, nad nimi czarną kreskę. Usta lekko się błyszczały. Ginny założyła jej naszyjnik od Rona, bransoletkę od Dracona i kolczyki od jej rodziców.
-Super. –szepnęła Ginny. –Teraz zabieramy się za mnie.
            Hermiona stanęła nad swoją rudowłosą przyjaciółką i zaczęła robić ją na bóstwo. Ginny również miała czarną kreskę nad rzęsami, policzki lekko zaróżowione a usta czerwone.
-Która godzina? –zapytała Ginny.
- W pół do dziewiętnastej. Chodźmy już, bo nasi partnerzy będą czekać.
            Założyły buty i ruszyły pod Wielką Salę. Rozdzieliły się pod nią: Ginny weszła do Sali, gdzie czekał na nią Harry, a Miona czekała na Dracona.
            Po pięciu minutach zjawił się jej partner. Ubrany w garnitur, w którym wyglądał bardzo, bardzo przystojnie.
-Wow! –powiedział na „dzień dobry”
-Hej.
-Hej. Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki. Możemy już iść?
-Jasne. –powiedział, ale nie ruszył się z miejsca tylko nadal się na nią gapił.
-To idziemy?
-Jasne.
-Draco, trzepnąć cie?
-Jasne.
            Hermiona zachichotała. Potrząsneła lekko Draconem. Chłopak pokręcił głową i powiedział:
-Idziemy?
-Jasne. –oboje zachichotali.
            Wielka Sala była pięknie ozdobiona. Z sufitu padał śnieg, na zaczarowanym sklepieniu świeciły gwiazdy. Za każdej z czterech ścian wisiał herb jednego z domów: na ścianie zachodniej herb Hufflepuffu, na wschodniej Slytherinu, na południowej Gryffiondoru, a na północnej Ravenclawu. Tam, gdzie kiedyś stał stół dla profesorów, teraz stała wielka scena, na której już rozstawiał się zespół Fatalnych Jędz. Dwie trzecie Sali zajmował parkiet do tańca, a resztę zajmowały stoliki czteroosobowe.
-Usiądziesz? –zapytał.
-Tak.
            Usiedli przy stoliku w samym kącie. Po kilku sekundach dołączyli do nich Zabini i Parkinson.
-Możemy się dosiąść? –zapytał Blaise.
-Hermiona? –Draco chciał, żeby Miona podjęła decyzję.
-Oczywiście. –Pansy łypnęła na Hermionę okiem.
-Czym zajmują się twoi rodzice w świecie mugoli?-zapytała Pansy.
-Są dentystami.
-Cóż to takiego dentysta?
-Dentyści leczą ludziom zęby.
-Co innego można się spodziewać po mugolach? –zapytała złośliwie.
-Pansy, przestań. –uspokajał ją Blaise. –Chodź potańczyć.
            Przy stoliku zostali tylko Draco i Hermiona.
-Zatańczysz?
-Pewnie. –odpowiedziała Miona.
            Bujali się tak w rytm muzyki. Dziewczyna zauważyła, że po drugiej stronie Sali tańczą Ginny i Harry. Oby mnie nie zauważyli, oby mnie nie zauważyli…powtarzała w kółko.
-Ładne masz oczy. –pochwalił Dracon. Hermiona spuściła wzrok. – Naprawdę.
-Yyy…dziękuję.
            Wirowali tak jeszcze bardzo długo.
-Pójdziemy się napić? –zaproponowała Mona.
-Usiądź, ja przyniosę. Piwo kremowe czy sok dyniowy?
-Piwo proszę.
            Hermiona przypatrywała się szalejącym na parkiecie parom. Zauważyła Rona, który siedzi przy jednym stoliku z Susan. Dziewczyna nie wyglądała na niezadowoloną. Najwyraźniej Ronald nie poprosił jej jeszcze do tańca.
-Proszę. Oto pani piwo. –uśmiechnął się zawadiacko.
-Dziękuję. –Hermiona wzięła łyk piwa i poczuła, że w brzuch fruwają motylki, w głowie lekko jej się kręciło, a kolory stały się wyraźniejsze. Draco cały czas na nią patrzył. Zerknęła na niego . –Przystojny jesteś, wiesz?
-O, naprawdę? Dziękuję.
-Chyba się w tobie zakochałam. I to poważnie.
            Pocałował ją w policzek.
-Mało.
-Czego mało? Za mało piwa? Mogę donieść, jeśli…
-Ciebie mało. –przerwała Hermiona. Motylki w brzuchu się rozszalały. –Chodź na korytarz.
            Blondyn posłusznie za nią wyszedł. Stanęli w ciemnym kącie.
-Szaleję za tobą, Draco. –wyznała Miona.
-Miło, że to odkryłaś. Bardzo miło.
            Brązowooka rzuciła się na chłopaka. Przytknęła swoje usta do jego warg i zaczęła namiętnie całować. Blondyn poddał się jej ustom. Jego wargi były według Hermiony doskonałe. Silne, a zarazem delikatne. Ciepłe. Dziewczyna przegryzła wargę Dracona i lekko nią szarpnęła. Chłopak mruknął. Złapał ją za udo i podciągnął je do góry. Hermiona tak ścisło się do niego przykleiła, że on musiał się co chwila odrywać by nabrać powietrza.
-Her…miona…chwi…la…-wydyszał chłopak.
-Yhy?
-Za pół godziny ogłoszą króla i królową balu. Chcę, żeby ciebie zobaczyli na parkiecie. Skąd będą wiedzieć kim zostanie królowa, skoro nie będzie najładniejszej dziewczyny?
-A całowanie?
-Jeszcze mamy czas, kochanie.
-Ale ja nie wytrzymam. Jeszcze raz, tylko jeden…
            Dracon musnął ust dziewczyny.
-Chodźmy już.
            Hermiona mruknęła coś pod nosem, złapała swojego partnera za rękę i weszła do Wielkiej Sali. Potańczyli jeszcze trochę wśród innych par. Paręnaście minut później profesor Dumbledore zabrał głos.
-Kochani uczniowie, proszę o chwilę ciszy. Zaraz będziecie się dalej bawić. –poczekał aż tłum uczniów ucichnie. – Za chwilę dowiecie się kim został król balu, królowa, wicekról i wice królowa. Chcecie się tego dowiedzieć? – Uczniowie wyrazili zgodę piszcząc i klaskając. Snape, który stał niedalego złapał się za głowę i pokręcił nią z nie dowierzaniem. – Chwileczkę. –do dyrektora podeszła profesor McGonagall ze szkarłatną kopertą. –Otóż wice królem i wicekrólową zostają… Ernie McMillan i Hanna Abbot. –rozległy się wiwaty. –Tytuł Króla i Królowej  tegorocznego Balu i koronę otrzymują…Hermiona Granger i Dracon Malfoy.
            Draco pociągnął Hermiona i skierował się w stronę Dumbledore’a. Kątem oka dziewczyna zauważyła, że Pansy Parkinson zgrzyta zębami ze złości. Przed dyrektorem znaleźli się w migu oka. Po chwili na ich głowach spoczywały przepiękne korony, ozdobione diamencikami. Rozległy się okrzyki radości.
            W drodze do stolika, Miona pociągnęła chłopaka do wyjścia.
-Gdzie mnie prowadzisz?
-Zobaczysz. –uśmiechnęła się.
            Hermiona pomaszerowała wzdłuż korytarza. Brązowooka otworzyła drzwi pierwszej z brzega klasy.
-Ojej.
            Na jednej z ławek siedział Neville wpatrzony z zachwytem w Lunę. Panna Lovegood stała przy katedrze, a naokoło niej latały żółte ptaszki. Hermiona wyszła z klasy  i otworzyła inne drzwi. Klasa była pusta.
-O czym ty myślisz? –zapytał Draco.
-O tobie.
            Blondyn nie zdążył nic powiedzieć, bo dziewczyna już przykleiła mu się do ust.
______*______*______*______*______*______*______*_____*______
-Ktoś widział Hermionę? –zapytała Ginny.
-Nie. –mruknął Ron.
-Przed chwilą gdzieś ciągnęłą Dracona! Gdzie ona jest? –ciągnęła Ginny.
-Mało mnie to obchodzi. Idę spać. –oznajmił Ron.
-Ronald! –wrzasnęła Ginny. –To twoja przyjaciółka!
-Już nie.
-Ron!
            I odszedł.
-Harry poszukaj po Sali. Ja przejdę się po klasach. Musimy ją znaleść zanim zrobi coś głupiego.
            Rozdzielili się. Rudowłosa zaglądała do wszystkich sal. Ani śladu. Wreszcie natknęła się na Lunę i Neville’a.
-Hej! Widzieliście gdzieś Hermionę?
-Hej. Tak. Siedzieliśmy sobie w klasie zaklęć, aż tu w pewnej chwili wchodzi ona i Draco. Zobaczyła, że my tu jesteśmy to wyszła. –powiedział Neville.
-Nie poszliście za nią?
-Nie, a niby dlaczego mamy za nią łazić?
-Bo ona była tam SAMA z Draconem!
-Ginny, wyluzuj. Nic jej nie będzie. Uwierz mi. –odezwała się Luna.
-Nic jej nie będzie? Uważa,bo uwierzę. –I poszła szukać jej dalej.
            Szukała po klasach i szukała, aż usłyszała z jednej gwar. Ktoś śmiał się głośno. Otworzyła drzwi.
            Na jednej z ławek siedział Draco Malfoy, a na jego kolanach siedziała Hermina i całowała go.
-Hermiona?! Co ty najlepszego wyprawiasz? –krzyknęła Ginny. Hermiona obróciła się, ale nie zeszła z kolan.
-Co?
-Ty się pytasz co? Złaź z niego! Natychmiast!
-Bo co mi zrobisz?
-Złaź. Musimy pogadać.
            Hermiona pocałowała blondyna w usta i wyszła z klasy za Ginny.
-Możesz mi powiedzieć, co to ma być?
-Co, co?
-Co ty z nim robisz?
-Ja go kocham.
-Kochasz Malfoya?
-A co w tym złego?
___________________________________________________________________
Jak myślicie? Dlaczego Miona tak sie zachowywała? 

4 komentarze:

  1. Czyzby Draco dosypał jej czegoś do piwa? A może to był ktoś inny?
    Zauważyłam jeden błąd: "Dziewczyna nie wyglądała na niezadowoloną" z tego zdania wynika że Susan była zadowolona ;p
    Fajny rozdział i czekam na kolejny ;*

    http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Lub Marihuana :) Nie dolał pewnie z Zabinim amortencji

    OdpowiedzUsuń